sobota, 28 maja 2016

Kiedy przeszłość jest kluczem - Naśladowca - Erica Spindler

Wszyscy w coś gramy. Życie jest jedną wielką grą. I wszyscy chcemy wygrać.

Po pięciu latach koszmar małego miasteczka powraca. Morderca Śpiących Aniołków znów zaczął zabijać. Ofiarami są małe dziewczynki, które giną w swoich pokojach. Żadnych śladów, żadnych poszlak. Kitt Lundgren i detektyw Riggio stają do nierównej walki z mordercą i jego naśladowcą. Obie ambitne, obie zdeterminowane. Jedna walczy z przeszłością i chce odbudować swoją reputację, druga chce się „wybić” i udowodnić sowią wartość. Czy uda im się złapać sprawcę?

Książka okazała się ciekawą i interesującą propozycją. Erica Spindler stworzyła ciekawe kreacje postaci. Osobiście bardzo polubiłam detektyw Riggio. Zarówno Riggio jak i Kit Lundgren to twarde babki. Dążą do przodu pomimo przeciwności na jakie trafiają. Kit mierzy się z przeszłością i swoją chorobą alkoholową. Trudna sytuacja życiowa doprowadziła do tego, że jej reputacja jako detektywa bardzo ucierpiała. Kobieta za wszelką cenę chce udowodnić, że nadal potrafi prowadzić dochodzenia i tym razem sprosta zadaniu. Morderca śpiących Aniołków dodatkowo podkręca atmosferę. Tajemnicze telefony i przesyłki. Nowe poszlaki i stare sprawy. 

Mimo że udało mi się odgadnąć, kto jest jednym z morderców (cóż, niestety była to jedna z postaci, którą bardziej polubiłam), to postać drugiego mordercy pozostała pod znakiem zapytania. Pomimo, że miałam swoje podejrzenia i okazały się one po części potwierdzane, książka nie straciła na wartości. Z ciekawością czytało się kolejne przygody pań detektyw. Erica Spindler stworzyła kryminalną zagadkę opartą zarówno na teraźniejszości jak i przeszłości. Mordercy – psychopaci, emocjonująca końcówka, dobrze skonstruowana intryga i trochę psychologicznych aspektów. Wiele fałszywych tropów, naturalne i zabawne dialogi oraz zaskakujące zakończenie. 

Naśladowca to naprawdę ciekawa książka z bardzo dobrze wykreowaną kryminalną intrygą, tragiczną przeszłością i zmaganiem się z trudnościami codziennego życia. Książkę czyta się bardzo szybko i zdecydowanie można ją polecić. 







3

poniedziałek, 16 maja 2016

Kiedy zdradzający zostaje zdradzonym...

Czasem myślisz, że bardzo czegoś potrzebujesz, a tak naprawdę powinieneś pozwolić temu odejść.

Musieliście kiedyś podjąć decyzję, która miała zaważyć na całym waszym życiu. Kiedy na szali nie ma dobrego wyboru i musisz wybrać między złem a złem? Kestrel stanęła w obliczu takiego wyzwania. Czy dziewczyna aż tak bardzo chce zaimponować ojcu, że wyzbędzie się wszelkich odruchów litości i wyśle ludzi na pewną śmierć? Co zwycięży – lojalność wobec ojca i imperatora czy miłość do Arina? Czy uczucie okaże się silniejsza niż idee i prawa?

Zdrada różni się od pierwszej części pod wieloma względami. Akcja została przeniesiona do stolicy kraju Valorian. To tutaj toczy się większość wydarzeń. Kestrel została poniekąd zamknięta w „złotej klatce”. Jako narzeczona księcia musi bywać na wszystkich balach i przyjęciach. Dziewczyna tęskni za Arinem i Herranem – krajem dzieciństwa. Nie może jednak okazać słabości. Za jej nieposłuszeństwo odpowiedzą Ci, na których jej zależy. Kestrel będzie musiała zmierzyć się ze zdradą, okrucieństwem i poniżeniem. Czy przetrwa w świecie brudnej polityki i dworskich intryg?

Czasami podarunek jest sposobem na pokazanie innym, że ktoś należy do niego. 

Muszę przyznać, że Zdrada jest niemal tak samo pasjonująca jak Pojedynek. Osobiście bardziej podobała mi się pierwsza część trylogii, ponieważ więcej akcji było, że tak powiem, w terenie. Nie przeszkodziło mi to jednak zatracić się w powieści. Świat pędził dalej, a ja żyłam w swoim małym kąciku na kanapie, z książką w ręce pogrążona w przygodach Arina i Kestrel. Muszę przyznać, że książka może nieco zwalnia tempa, ale przygody nabierają inny wymiar. To już nie jest walka tylko o niepodległość, to walka o życie pod rządami ciemiężcy. Ciekawą postać przybrały przygody Arina. Mimo że momentami denerwowało mnie wieczne rozpamiętywanie Kestrel, to w końcówce przyszedł ten moment zaskoczenia. Akcja nabrała rumieńców i na planszę wkroczył nowy pionek. 

-Ufam ci.
-Nie powinieneś.
-Wiem.

Starzy przyjaciele - nowi wrogowie. Kto okaże się lepszy w kły i żądła. Kto będzie miał lepsze sztony? Styl autorki utrzymał się na tym samym wysokim poziomie. Autorka ponownie zostawiła nas z zakończeniem, które wbija człowieka w fotel. Co ma począć biedny czytelnik w oczekiwaniu na zakończenie trylogii? Śle prośby do wydawnictwa o jak najszybsze wydanie The Winner's Kiss...

7

piątek, 13 maja 2016

Czyżby nowa Bridget Jones??



Poznaj Olivię Joules, wystrzałową siostrę Bridget Jones – oto zdanie z okładki książki Helen Fielding. Wystarczyło, bym po nią sięgnęła, bowiem zwariowana dziennikarka, niedoskonała jak zdecydowana większość z nas, należy do grona moich ulubionych postaci literackich. Jej „siostra” jest zupełnie inna – piękna, bardzo zgrabna i gdyby nie pewien drobny szczegół - prawie idealna. Życie nie szczędziło jej ciosów, jednak nie dała się złamać. Co więcej, traumatyczne przeżycia z czasów wczesnej młodości ukształtowały nową osobę. Rachel zmieniła się w Olivię – kobietę, która znajdzie na tym gównianym świecie coś pięknego i ciekawego i będzie się dobrze bawić. Bohaterka przeżywa wiele niecodziennych, często mrożących krew w żyłach przygód, więc czytelnik nie powinien się nudzić. Przynajmniej do czasu, bo im dalej, tym historia staje się coraz bardziej nieprawdopodobna. Mission impossible – jak najbardziej, Tom Cruise jako Ethan Hunt – uwierzę we wszystko, jednak osobliwa dziennikarka w roli szpiega zupełnie mnie nie przekonuje. Rozbuchana wyobraźnia to za mało. Wolę Bridget.

Recenzja - Katja

3

wtorek, 10 maja 2016

Niewolnik tylko ciałem, czy także duszą? Pojedynek - Marie Rutoski

Szczęście zależy od tego, czy jesteś wolna, a wolność zależy od odwagi. 

Kestrel – córka generała. Valorianka. Arin – niewolnik. Herrańczy. On jest jej własnością. Różni ich niemal wszystko. Łączy zamiłowanie do muzyki i niedające się niczym wytłumaczyć pragnienie spędzania wspólnie czasu. Ona zaryzykuje dla niego życie, on uratuje ją od śmierci. Czy osoby stojące po dwóch stronach „barykady” może połączyć uczucie? Czy dopuszczą się zdrady swoich krajów?

Przetrwanie nie jest niczym złym. Możesz sprzedawać swój honor po kawałku tak długo, jak długo w głębi duszy pozostajesz sobą. Możesz nalać komus wina tak, jak tego oczekuje i patrząc, jak pije, po cichu planować zemstę. (...) Knuj, Kestrel, kombinuj i przetrwaj. Gdybym nie przeżył, nikt nie pamiętałby mojej matki, na pewno nie tak jak ja.

W końcu przyszedł czas na oderwanie się od mojego ulubionego gatunku literackiego jakim jest fantasy i sięgnięcie w innym kierunku. Padło na Pojedynek. Jest to pierwsza część serii Niezwyciężona Marie Rutkowski. W tym miejscu chciałam podziękować dziewczynie która poleciła mi tą książkę w jednej z grup poświęconych książkom. Gdyby nie Ty, pewnie nigdy bym się z nią nie zetknęła. Nie przepadam za romansami, a opis z okładki wskazywał właśnie na to. 

Żaden ze snów nigdy cię nie skrzywdzi. 

Marie Rutkoski stworzyła jednak coś niesamowitego. Mimo że w książce pojawia się wątek romantyczny, nie jest on na pierwszym planie. Autorka wykreowała własny świat. Stworzyła naród Valorian – zdobywców o mentalności zwycięzców i Herrańczyków – pokonanych, sprowadzonych do roli niewolników. Doskonale wplotła wątki historyczne, pokazała historię wojny obu krajów oraz taktykę wojenną. Swoją książkę oparała o koncepcję „przekleństwa zwycięzcy”. Motyw ten co jakiś czas przewija się w powieści i jest naprawdę intrygujący. Wykorzystując narrację trzecioosobową opowiadała nam o bohaterach i ich odczuciach. Wątki w powieści poznajemy z pomocą Arina i Kestrel. Styl autorki również jest bardzo ciekawy. Akcja nabiera tempa z każdą stroną, że człowiek zapomina o bożym świecie. Wiecie jak się funkcjonuje po nieprzespanej nocy prawda? Ta książka może wyrwać Was z letargu i postawić na nogi. Sprawi, że nie prześpicie kolejnej nocy, bo utkniecie w świecie, który stworzyła Marie Rutkoski


Ludzie przebywający w jasno oświetlonych miejscach, nie dostrzegają tego, co skrywa się w mroku.

Dwójka głównych bohaterów stworzonych przez autorkę wydaje się z pozoru bardzo różna. Jednak im bardziej zagłębiamy się w lekturę, tym możemy dostrzec, że kierują nimi podobne wartości i idee. Kestrel zmaga się z oczekiwaniami jakie stawia jej ojciec. Jest przebiegła i kocha wygrywać. Nie jest jednak typową damą z wyższych sfer. Potrafi zawalczyć o to, na czym jej zależy. Trudno ją złamać. Arin natomiast mierzy się z piętnem niewolnika. Niezłomny i sprytny. Oboje dręczeni przeszłością muszą zmierzyć się z tym, co szykuje dla nich los.

W książce występuje wiele ciekawych i złożonych postaci. Jednych człowiek lubi od razu, a inni przyprawiają czytelnika o gęsią skórkę. 

Zajadłe pojedynki, podstępne salonowe gry, pozornie beztroskie bale, brudne plotki, tajemnice poliszynela i dzika rewolta. Gdy stawką jest wszystko, czy wolałbyś zachować głowę… czy stracić serce? [opis z okładki]

Książka okazała się bardzo ciekawa i intrygująca. Momentami potrafiła wcisnąć w fotel. Bohaterowie żyją „na krawędzi” a to tylko dodatkowo napędza akcję. Okładka mnie osobiście nie zachwyciła, ale za to czarne kartki w środku i owszem. (Osobiście bardziej podoba mi się nowa okładka serii). Dodają książce nieszablonowy wygląd. Nie wiem jak Wy, ale ja zaraz lecę do księgarni kupić drugi tom. Nie mogę się doczekać dalszych przygód Arina i Kestrel. Buziaczki :D
13

sobota, 7 maja 2016

The Witch Hunter - Łowczyni - Virginia Boecker


 Przeszłości nie da się zmienić. Wiesz o tym równie dobrze jak ja. Z drugiej strony, nie da się również przewidzieć przyszłości. (...) To, co zrobisz, kim zechcesz zostać, zależy wyłącznie od ciebie.

Elizabeth Grey służy w doborowej jednostce królewskich łowców czarownic. Wraz z kolegami całe życie poświęciła wyplenieniu z Anglii wszelkich przejawów magii, której uprawianie zakazane jest na mocy prawa. W tajemniczych okolicznościach jednak, sama Elizabeth zostaje oskarżona o posługiwanie się czarami, aresztowana i skazana na śmierć na stosie. Jej wybawicielem okazuje się człowiek, którego uważała za swojego najbardziej zaciętego wroga,- Nicholas Perevil, najpotężniejszy mag w królestwie. Czarownik składa jej propozycję – uratuje dziewczynę, jeśli ona w zamian pomoże zdjąć ciążącą na nim klątwę.

Problemem jest jednak przeszłość Elizabeth – byłej łowczyni czarownic – o której nowi towarzysze nie mają pojęcia. Jeżeli się dowiedzą, stos może się okazać najmniejszym z jej problemów. Próbująca znaleźć ratunek w magicznym świecie wiedźm, duchów i piratów oraz pewnego szalenie przystojnego uzdrowiciela, dziewczyna będzie musiała poważnie się zastanowić nad znaczeniem przyjaźni i wrogości, miłości i nienawiści, oraz dobra i zła. [opis ze strony wydawnictwa Jaguar]

Czy Łowczyni jest równie ciekawa jak jej opis? Czy sprostała moim wymaganiom? Po ostatniej przygodzie ze Złą krwią nabrałam sporo dystansu do reklamujących tekstów i recenzji umieszczonych na książkach. Dlatego powiedziałam sobie, że nie będę mieć wielkich oczekiwań na ciekawie spędzony czas, bo znów prawdopodobnie się zawiodę. Jednak nadzieja wciąż we mnie kiełkowała. Uwielbiam bowiem książki z czarami, magicznymi klątwami i wszystkimi innymi fantastycznymi elementami. Czy Łowczyni - Virginii Boecker okazała się książką, po której całkowicie straciłam wiarę w ciekawe przygody czarowników i czarownic, czy jednak okazałą się równie fascynująca jak opis z okładki?

Pierwszą rzeczą, która na pewno przyciąga wzrok jest intrygująca okładka. Połączenie czerni z kolorami ognia i geometrycznymi symbolami jest niesamowicie magnetyczne. Nie przytłacza tytułu, tylko dodatkowo go podkreśla. Dodatkowym atutem książki jest też zapewne mapka Upminster, dzięki której czytelnik bez problemu potrafi odnaleźć miejsca, w których toczą się początkowe losy naszych bohaterów. Utrzymana w ciemnej stylistyce sprawia, że narasta niepokój i wzmaga zainteresowanie. 

Przechodząc jednak do sedna. Mimo że jeden z motywów jest łatwy do rozgryzienia i szybko przyszło mi na myśl rozwiązanie zagadki, nie pozbawiło mnie to przyjemności czytania książki. Wręcz przeciwnie. Co jakiś czas zdarzało mi się pomyśleć niecenzuralne słowo ze względu na okrucieństwo i hipokryzję jednego z bohaterów, właśnie pod jego kierunkiem. Akcja nabiera tempa z każdą stroną. Czy Elizabeth (tytułowa łowczyni) będzie potrafiła odróżnić wrogów od sprzymierzeńców? Czy zakorzenione lęki i wpojone prawa pozwolą spojrzeć jej na świat z innej perspektywy? Jak to się stało, że ulubienica króla, stała się najbardziej poszukiwaną osobą w kraju? Zagadek jest wiele. Przyjemnością jest ich odkrywanie i bawienie się w odgadywanie. Prawda jest jednak bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. 

Najlepszym sposobem, by pokazać innym, że jest się człowiekiem godnym zaufania, jest pokazać, iż potrafi się samemu ufać.

Bohaterowie stworzenie przez Virginię Boecker są bardzo różni. Nie ma dwóch jednakowych postaci. Może niektórzy są troszeczkę zbyt mało zarysowani, jednak mam nadzieję, że rozwiną skrzydła w kolejnej części. Bohaterem, który najbardziej zyskał sobie moją przychylność jest George. Poczucie humoru, odwaga, trochę błazenady i poświęcenie dla bliskich. Wiele postaci mogłabym opisać podobnie. Książka stworzona przez Boecker jest jedną z tych, w których można dostrzec większe wartości. Miłość, przyjaźń poświęcenie. Autorka stworzyła powieść, w której ścierają się ze sobą racje reformistów z panującymi prawami, w której intryga, zdrada i hipokryzja powodują wiele cierpień i strat. Muszę przyznać, że zakończenie wprawiło mnie w niemałe zaskoczenie. Jest świetnie przemyślane. Bohaterowie muszą się mierzyć nie tylko ze swoimi wrogami. Muszą stawić czoła swoim największym lękom. Przekonają się na własnej skórze, co to znaczy poświecenie. Lubię książki, w których mogę się trochę podenerwować na bohaterów. Wydaje mi się, że przez to postacie są bardziej rzeczywiste, niewyidealizowane. Tak było tym razem. 

Uważam, że Virginia Boecker stworzyła interesującą propozycję. Nie ma się wrażenia, że autorka pisze na siłę. Boecker wymyśliła opowieść osadzoną w alternatywnej historii XVIw. Zbudowała brutalny świat, w którym na pierwszy plan wysuwają się procesy czarownic. Autorka opowiada historię z perspektywy głównej bohaterki. Muszę przyznać, że ten zabieg wyszedł jej bardzo sprawnie. Wątek romantyczny w powieści jest bardzo subtelny. To również zaliczyłabym na spory plus. 

Podsumowując – książka okazała się równie ciekawa jak opis i recenzje z okładki. Mogłabym się pod każdą podpisać. Czekam na kolejną część. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku.

6

wtorek, 3 maja 2016

Czy ofiara może zmienić się w sprawcę? Dexter inaczej.

 Autor: ALEKSANDRA ŁUCZAK

Postać Dexter’a Morgan’a z serialu Dexter — profil seryjnego mordercy w kontekście teorii osobowości

Dexter Morgan to tytułowy bohater serialu ,,Dexter’’, który został stworzony na bazie książek ‘ Lindsay’a. Dexter pracuje jako technik policyjny w Miami. Jego zadaniem jest analiza krwi. W pracy koledzy go lubią, ma wielu współpracowników, z którymi spędza czas także poza nią. Wolne chwile poświęca na spotkania ze swoją dziewczyną — Ritą, w stosunku do której jest bardzo troskliwy i czuły. Ma również dobre kontakty z jej dziećmi, z poprzedniego związku. Jedyną rodziną Dextera jest Debra, jego przybrana siostra, która uważa go za wyjątkowo dobrego człowieka i często mu to okazuje. Dexter wydaje się być wzorowym obywatelem — jest lubiany, pracuje, płaci rachunki, nie ma konfliktów z prawem. Jednak to tylko pozory. Co zatem sprawia, że Dexter nie jest typowym mieszkańcem Miami? To nieuchwytny seryjny morderca, nazywający pieszczotliwie swoją potrzebę zabijania ,, mrocznym pasażerem’’.

Dexter jako mały chłopiec został zaadoptowany przez Doris i Harry’ego Morgan’ów. Przybrany ojciec był policjantem. Znalazł trzyletniego Dexter’a podczas interwencji policyjnej. Chłopiec wraz ze swoim biologicznym bratem, siedział w kontenerze, pełnym krwi matki, obok jej poćwiartowanego ciała. Kobieta została zabita, ponieważ była policyjnym informatorem. Harry Morgan postanowił przygarnąć chłopca. Przez większość swojego życia, Dexter nie pamiętał zdarzeń z kontenera. Być może były one zbyt traumatyczne i jego świadomość je wyparła, albo zadziałały u niego mechanizmy amnezji wczesnodziecięcej. Od chwili, gdy Dexter dołączył do rodziny Morgan’ów, miał zapewniony spokojny byt. Szczególnie dobrze dogadywał się z przybranym ojcem. Któregoś dnia Harry zauważył, że chłopiec zabija zwierzęta z sąsiedztwa i zakopuje je, w utworzonym przez siebie cmentarzu. Ojciec bez zastanowienia przeprowadził z nim rozmowę, na temat jego niecodziennych pragnień. Harry dostrzegł mroczne wnętrze przybranego syna, wiedział że kiedyś zabijanie zwierząt mu nie wystarczy. Wiedział także, że Dexter nie jest zdolny do odczuwania ludzkich emocji. Nie chciał, by czekała go śmierć na krześle elektrycznym, więc postanowił go szkolić. Ze względu na swój zawód, wiedział na co policja zwraca uwagę podczas poszukiwania mordercy. Uczył syna pozostawania niewykrywalnym oraz zachowań przystosowawczych — od udawania uczuć do atakowania ofiary. Zasady ojca Dexter nazywał ,,Kodeksem Harry’ego’’. Harry nie chciał, żeby syn zabijał dobrych ludzi, więc w późniejszym czasie Dexter mordował tylko przestępców, którzy z różnych powodów umknęli wymiarowi sprawiedliwości. Do pierwszego morderstwa, nastoletniego wówczas Dextera, doszło podczas pobytu Harry’ego w szpitalu. Pielęgniarka zajmująca się Harrym, podawała mu za dużą dawkę lekarstw, co znacznie osłabiało pacjenta. Przybrany ojciec poprosił Dextera, żeby sprawił, aby już nikogo nie skrzywdziła. Tak też uczynił. 
Dexter cechuje się osobowością dyssocjalną, czyli najprościej mówiąc jest psychopatą. Według Roberta D. Hare (2006, s. 7) ,,psychopatia to zaburzenie osobowości cechujące się pewnym zespołem zachowań i domniemanych cech charakteru, w większości uznawanych przez społeczeństwo za niepożądane’’. Hare (2006, s. 9) dodaje, że: 

Psychopaci to społeczni drapieżnicy, którzy oczarowują, manipulują i bezwzględnie torują sobie drogę przez życie, pozostawiając za sobą złamane serca, zdruzgotane nadzieje i puste portfele. Całkowicie pozbawieni sumienia i wrażliwości na potrzeby innych, egoistycznie zdobywają to, czego pragną, i postępują tak, jak zechcą, łamiąc przyjęte w społeczeństwie zasady bez cienia żalu i poczucia winy. 

Taka definicja tworzy wyobrażenie, że psychopata nie będzie posiadał bliższych relacji z ludźmi, ponieważ nie ma uczuć. Postać Dexter’a udowadnia, że psychopaci mogą być zaangażowani w związki z innymi. Harry nauczył syna udawać uczucia. Przez wiele lat Dexter doskonalił się w tej sztuce, więc, jako już dorosły mężczyzna, potrafi stworzyć złudzenie, że posiada odczucia. Dobrą próbką jego zdolności jest relacja z siostrą. Dexter powiedział, że gdyby miał uczucia, to z pewnością żywiłby je do Debry (Howard, 2011). Dla zewnętrznego obserwatora ich więź wygląda na prawdziwą. Dexter jak każdy przeciętny brat denerwuje się niektórymi zachowaniami Debry, nie dostrzega zmiany jej fryzury oraz nie chce słuchać o jej życiu erotycznym. Jest dla niej ogromnym wsparciem: udziela jej porad, pomaga w pracy, cieszy się z sukcesów (Howard, 2011). Przez krótki czas Dexter tworzył relację ze swoim biologicznym bratem — Brian’em. Mężczyźni przez większość życia nie utrzymywali kontaktu. Po zdarzeniu w kontenerze Dexter trafił do rodziny Morgan’ów, zaś Brian do zamkniętego zakładu. Technik policyjny nie pamiętał, że ma brata, więc go nie szukał, to Brian go odnalazł. Okazało się, że dramatyczna scena śmierci matki odcisnęła swoje piętno także na Brian’ie. On również był seryjnym mordercą. Główny bohater serialu nie nacieszył się towarzystwem brata zbyt długo. Brian porwał Debrę i chciał ją zabić. Dexter był zmuszony zabić biologicznego brata — to pokazało, że mimo braku uczuć jako takich, Dexter był przywiązany do przybranej siostry. Bohater serialu był w kilku związkach partnerskich, jednak na łamach serialu pokazane są tylko dwa z nich: z Ritą oraz z Lilą. 

Czy seryjny morderca może nawiązać relację ze swoimi ofiarami? Oczywiście, że tak. Jednak nie są to zwyczajne stosunki, chociaż cechują się pewną dozą intymności. Więź między mordercą a ofiarą jest zarówno fizyczna, jak i psychiczna. Przejawia się ona takimi działaniami Dexter’a jak: wiązanie ofiar czy zmuszanie ich, by spoglądały na swojego oprawcę oraz na zdjęcia swoich własnych ofiar. Seryjny morderca odbiera im życie za pomocą cięcia nożem lub innym ostrym narzędziem, co można rozumieć jako penetrację falliczną (Howard, 2011).


W związkach oraz w seksualności Dexter’a dostrzegam wiele koncepcji, wywodzących się z psychoanalizy Zygmunta Freud’a. Ukazany jest motyw kompleksu Edypa, który oznacza nieświadome pożądanie biologicznej matki (Campbell, Hall, Lindzey, 2004). Manifestacja jego fiksacji na matce ujawnia się poprzez wybór Rity na partnerkę, która z wyglądu bardzo przypomina matkę bohatera — Laurę. Obydwie są blondynkami o podobnym uczesaniu, mają podobne rysy twarzy oraz figurę. Były matkami dwójki dzieci, a ich partnerzy borykali się z uzależnieniem od narkotyków. Każda z nich doświadczyła przemocy: Rita była bita i gwałcona przez męża, a Laura została poćwiartowana w kontenerze. Uważam, że w Freud’owskiej koncepcji dużą rolę odgrywa seksualność człowieka. Dexter twierdzi, że wybrał Ritę, ponieważ była tak samo ,,uszkodzona’’ jak on (Howard, 2011). Owo uszkodzenie odnosi się właśnie do życia erotycznego. Rita, jako ofiara przemocy domowej — w tym także gwałtu, nie była gotowa na podjęcie aktu seksualnego z Dexter’em. Technik policyjny nie miał z tym problemu, ponieważ sam nie był zainteresowany uniesieniami miłosnymi. Twierdził, że nie rozumie seksu, uważa również akt seksualny jako obdarty z godności (Howard, 2011). Brak seksualnego pożądania u Morgan’a odnosi się do pojęcia sublimacji. W tym przypadku sublimację można rozumieć jako zastąpienie danego wzorca zachowania innym, który jest pozornie nieseksualny i zarazem użyteczny społecznie (Campbell i in. 2004). Wzorcem, który się zastępuje jest akt seksualny. Bohater zamienił pożądanie na mordowanie przestępców, których policji nie udało się złapać. 

Dexter niewątpliwie poddaje się swoim popędom. Popęd, to wewnętrzna reprezentacja źródła pobudzenia (Campbell i in. 2004). Jednak jego popędy zostały ograniczone przez Harry’ego, do zabijania złych ludzi. Warto rozpatrzyć je w kontekście Eros i Tanatos — które w koncepcji Freud’a oznaczają popęd życia i śmierci (Campbell i in. 2004). Zadaniem popędu życia jest dążenie do przetrwania. U Dexter’a ujawnia się przez stosowanie się do kodeksu Harry’ego. Morderca wiele robi, aby nie zostać złapanym przez policję. Chce być wolnym człowiekiem, stąd jego obsesyjne wręcz zacieranie śladów swoich morderstw. Natomiast popęd śmierci widoczny jest w tym, że mimo świadomości konsekwencji, płynących ze swojego ,,hobby’’, Dexter dalej je kontynuuje. Dąży do destrukcji, w sposób świadomy — destrukcji swoich ofiar, oraz w sposób nieświadomy — siebie. Z jednej strony Morgan pragnie przetrwać, zaś z drugiej podejmuje ogromne ryzyko, które zagraża jego bytowi. To ukazuje dualizm tej postaci. 

Reasumując, traumatyczne wydarzenia z dzieciństwa sprawiły, że Dexter jest postacią owładniętą obsesją na punkcie krwi. Ujawnia się u niego wiele koncepcji z zakresu teorii osobowości takich jak: osobowość dyssocjalna, kompleks Edypa, popędy czy sublimacja. Każda z uwypuklonych koncepcji wyjaśnia dlaczego stał się seryjnym mordercą.
2

niedziela, 1 maja 2016

Piękna i Bestia w nowoczesnym wydaniu - Dwór cierni i róż


Lepiej umrzeć z uniesioną głową, niż płaszcząc się niczym nędzny robak. 

„Są dwa światy i ich jest dwoje…” Jedne z pierwszych słów jakie przyszły mi do głowy po zakończeniu powieści i zaczęciu pisania dla Was tej recenzji. Słowa piosenki doskonale wpisują się w klimat jaki stworzyła Sarah J. Maas w kolejnej swojej książce. 

Co zrobi dziewczyna nękana głodem i troską o zapewnienie przeżycia swojej rodzinie gdy przyjdzie jej się zmierzyć z nieśmiertelnym fae? Feyra przyrzekła dawno temu, że będzie dbać o swoją rodzinę. Dla niej jest w stanie zrobić wszystko. Kiedy podczas jednego z polowań zabija wilka nie wie jakie konsekwencje pociągnie za sobą ten czyn. Dziewczyna zostaje zmuszona do opuszczenia domu i wyruszenia do magicznej krainy – Prythianu. Do końca życia mam mieszkać na dworze zmiennokształtnego księcia Tamlina. Ma to być jej zadośćuczynienie. Nad krainą fae ciąży jednak tajemnicza plaga. Dziewczyna zostanie wciągnięta do brutalnego świta, którym rządzą zupełnie inne reguły. Czy Feyra będzie w stanie wyrzucić z siebie dawne uprzedzenia i lęki i sprzymierzyć się z potężnym księciem Dworu Wiosny?

Wszystko, co kocham, zawsze w końcu tracę. 

Dwór cierni i róż został porównany do baśni o Pięknej i Bestii. Cóż w książce Mass rzeczywiście motyw opowieści jest bardzo podobny. Dziewczyna opuszcza rodzinę i godzi się zamieszkać ze zmiennokształtną bestią. No dobra, nie dokończa bestią. Powiedzmy, że pod jedną postacią Tamlin rzeczywiście nie jest miłym futrzakiem, którego z chęcią każdy by pomiział, ale mimo wszystko pozostaje sobą i panuje nad swoimi dzikimi instynktami. Tak jak w Pięknej i Bestii Feyra może zdjąć klątwę z królestwa księcia. Bella kochała książki a nasza bohaterka uwielbia malowanie i prezentem dla niej ,nie jest biblioteka, a galeria z niezwykłymi obrazami. Na tym podobieństwa się kończą. Sarah J. Maas stworzyła całkiem nową wersję tak bardzo kochanej przez wszystkich baśni. 

Nie wstydź się nawet przez chwilę robienia tego, co przynosi ci radość. 

Co ta książka ma w sobie, że człowiekowi nie chce się od niej oderwać? Cóż przede wszystkim autorka stworzyła kompletną opowieść. Czytelnik poznaje historię plagi, zwyczaje fae i zagłębia się w świat Prythianu. Tu liczy się siła, przebiegłość i odwaga. Jak w tym świecie ma odnaleźć zwykła „człeczyna”? Cóż nie będzie to takie łatwe. Jednak Feyra już nie raz musiała sprostać przeciwnościom losu. Zgorzkniała w wieku dziewiętnastu lat i ma w sobie wiele nieufności. Jest jednak jedną z tych postaci, które lubi się od pierwszych stron powieści. Skrzywdzona w przeszłości, wyśmiewana i poniżana ma w sobie siłę by podnieść się i ruszyć dalej. Każde niepowodzenie ją wzmacnia. Nie jest jednak ze stali i miewa chwile słabości. Pewnie dlatego zyskuje wiele autentyczności. Każda z postaci, które wyszły spod pióra Maas jest niepowtarzalna. To świetnie wykreowani bohaterowie, wobec których nie można przejść obojętnie. Ich się kocha lub nienawidzi. Potrafią nieźle wkurzyć człowieka, ale także go rozbawić. Mnie osobiście bardzo ciekawi postać Luciena. Ten „chłopak” ma w sobie to „coś”. (Kobitki pewnie wiedzą o co mi chodzi :D )Ciekawe jak jego losy potoczą się w kolejnych częściach. W Dworze cierni i róż jest cała plejada intrygujących bohaterów: Feyra, Tamlin – mądry, dobry, zmagający się z przeszłością , niepokojący książę Rhysand, Lucien, Amarantha, Alis, czy Nesta. 

- Kocham cię - wyszeptał i pocałował mnie w skroń. - Kocham cię mimo cierni.

Wydaje się, że Sarah J. Maas jeszcze udoskonaliła swój pisarski warsztat. Stworzyła niesamowicie wciągającą opowieść z nietuzinkowymi bohaterami. Wiele ciekawych historii, zadry z przeszłości, pożądanie, namiętność, brutalność i intrygi. Czytając książkę nie ma się wrażenia, że cokolwiek jest wymyślane na siłę. Wątek miłosny niw wysuwa się na pierwszy plan. Wokół niego toczy się historia jednak to niebezpieczne przygody i walka o przetrwanie wiodą tu prym. Mam nadzieję, że autorka w kolejnych częściach nie zdecyduje się na trójkąt miłosny. To już byłaby zdecydowanie przesada. Jeśli Feyra zboczy z obranej wcześniej ścieżki, rzeczywiście będzie wtedy nędzną człeczyną. Czekam z niecierpliwością na dalszą cześć przygód. Jest to jedna z ciekawszych książek jakie ostatnio czytałam, jeśli nie najciekawsza. Liczę na to, że wydawnictwo się spręży i jak najszybciej wyda kolejną cześć Dworu Cierni i róż, która swoją premierę na świecie ma 3 maja br.


Na zakończenie mam dla Was zagadkę. Znacie odpowiedź?


Niektórzy szukają mnie przez życie całe, lecz nigdy się nie spotykamy,
Pocałunek zaś ofiarowuję tym, którzy nie depczą mnie swymi stopami.

Niektórzy mówią, że łaskami swymi obdarzam mądrych i gładkich,
Lecz me błogosławieństwo jest dla tych, którym nie brak odwagi.

Zazwyczaj me działanie zdaje się wszystkim darem cudnym,
Lecz wzgardzona staję się potworem do pokonania trudnym.

I chociaż każdy cios mój góry kruszyć by pozwolił,
Gdy zabijam, robię to bardzo powoli...
9

czwartek, 28 kwietnia 2016

Jednak zła czy nie zła? - Zła krew - Sally Green - recenzja


Rzeczy nie są dobre czy złe same w sobie. Są takie jakimi nam się wydają.



Wydarzenie targów w Bolonii, przed premierą tłumaczone na 47 języków!

Wola przetrwania, która pokonuje wszelkie przeciwności.
Współczesny świat, w którym obok ludzi żyją wiedźmy – dobre białe oraz złe czarne. Piętnastoletni Nathan jest mieszańcem obu zwaśnionych, ściganym i wyalienowanym, lecz zdecydowanym przetrwać za wszelką cenę. Pierwsza część trylogii, która zostanie przetłumaczona w kilkudziesięciu językach.

Rekord Guinnessa: Najczęściej tłumaczona przed premierą książka debiutującego autora.
[Foksal]  (Opis z  tyłu na okładce jeszcze bardziej zachęca do sięgnięcia po książkę; może z wyjątkiem porównania do Zmierzchu)

Czytając opis pomyślałam wow! Książka przetłumaczona w tylu językach zanim jeszcze tak naprawdę ujrzała światło dzienne musi być wręcz niesamowita. Reklamowana jako połączenie Harry'ego Pottera i Tożsamości Bourne’a – musi być świetna. Jak jest naprawdę i czy się nie zawiodłam? 

Zła krew - Sally Green zapewne zwraca uwagę okładką. Połączenie kolorów jest magnetyczne i sprawia, że wzrok sam ucieka w jej kierunku. Ukłony w kierunku grafików, bo wykonali kawał świetnej roboty. 

A co tak naprawdę kryje w sobie książka, która tak szybko stała się hitem?

Sally Green wprowadza nas w świat który jest dla nas znany, a jednocześnie obcy. Nie zmienia obecnych realiów, ale dodaje magię. Coś jak w Harrym Potterze. Są zwykli śmiertelnicy, ale są też czarodziejki i czarownicy. Biali i czarni. Dobrzy i źli. Niemagiczni nie wiedzą, że obok nich żyją „istoty” obdarzone magią. Czyli praktycznie standard. Autorka rozgranicza jednak świat dobrych czarodziejów i czarodziejek – białych, w których płynie tylko dobra krew – i świat czarowników i czarownic. Ci drudzy są prześladowani i tępieni przez elitarny oddział Łowców. Ale ale, nie współczujcie im za bardzo, bo to rzeczywiście w ludzie powiedzmy „spaczeni moralnie”. Co się stanie kiedy urodzi się chłopiec, który jest w połowie biały a w połowie czarny?

Nathan – ma matkę czarodziejkę i ojca czarownika. Jest Półkodem. Jego życie nie jest łatwe. Regularnie musi się wstawiać na oceny Rady Białej Magii. Jest prześladowany ze względu na swoje pochodzenie i odosobniony od reszty świata. Poznajemy drogę jaką chłopiec musi przejść od dziecka do nastolatka. Życie Nathana jest bardzo zagmatwane i trudne. Musi się zmierzyć z odrzuceniem, brakiem akceptacji, samotnością, życiem w niewoli, a później z rolą zbiega. Trwa wyścig z czasem…

Rzeczywistość stworzona przez Sally Green jest brutalna i bezkompromisowa. Świat z pozoru wydaje się czarno – biały. Sądy wydawane przez wspólnotę dobrych czarodziejów są klarowne – nie ma półśrodków. Z czasem jednak czytelnik zaczyna się zastanawiać, czy biali rzeczywiście są tymi dobrymi. To nie tylko czerń i biel, to też liczne odcienie szarości, które mimo wszystko możemy odnaleźć w powieści.

W książce pojawia się również wątek romantyczny. Dziewczyna tak „biała”, że bardziej nie można zwraca uwagę na odmieńca. Zakazany owoc przyciąga, to fakt, ale czy tylko to spowodowało, że Annalise zainteresowała się Natanem?

Hmmm… Natan cierpi, cierpi i jeszcze raz cierpi. Autorka w bardzo obrazowy i dosadny sposób przedstawia tortury chłopaka. Szczerze, to nawet mnie zaczynało wszystko boleć podczas takich fragmentów. 

Co mogę powiedzieć o bohaterach? Cóż… Niewiele. Poza postacią Natana, to mało kto zasługuje na uwagę. Chłopakowi się współczuje, jest się razem z nim podczas jego walki o przetrwanie. Kibicuje się mu. To biedny, skrzywdzony, doświadczony przez los nastolatek i czytelnik czeka na moment, kiedy w końcu przytrafi mu się coś dobrego. Z pewnością intrygującą jest postać Marcusa. Kto tak naprawdę kryje się pod maską najpotężniejszego czarownika? Jakie tajemnice skrywa? Co spowodowało, że stał się tym kim jest? Inni bohaterowie są, ale jakby ich nie było. Kończąc powieść pamięta się dobroć brata Natana, i przebiegłość Mercury. Bohaterowie przychodzą i odchodzą… To chyba najlepsze podsumowanie. 

Co do kreacji świata jaką stworzyła Sally Green. Cóż i tutaj niestety muszę wytknąć jej braki. W Złej krwi widzimy zaledwie szczątkowy zarys świata czarodziejów. Nie wiemy jak powstała ich społeczność, kiedy nastąpił podział na dobrych i złych – był od samego początku czy może wydarzyło się coś, co sprawiło, ze nastąpiły prześladowania? Dlaczego czarodzieje żyją na uboczu – czy zawsze tak było? Autorka wspomina o książkach historycznych. Mimo że miała okazję wpleść takie wątki w powieść, nie zrobiła tego. Szkoda…

Liczyłam na coś więcej. Na opisy pojedynków, pościgi, uroki, klątwy, dużo akcji i narastające napięcie… Niestety, przeliczyłam się.

Pomysł ciekawy, wydawałoby się, że można go wycisnąć jak cytrynę, ale nie tym razem. Książka z ogromnym potencjałem – niestety niewykorzystanym. 

Na obronę Złej krwi mogę dodać, że mimo iż jest pisana prostym językiem, pozbawiona humoru i żartów sytuacyjnych, czyta ją się bardzo szybko. Wiecie jak to jest trwać w nienaturalnej i niekomfortowej ciszy? Czasami ma się takie wrażenie czytając tą powieść. Atmosfera jest napięta, ale niekoniecznie wychodzi to na plus.

Zastanawiam się co przyczyniło się do takiego sukcesu tej książki… Jak na razie nie wiem… Może druga część – Dzika krew – podsunie mi jakieś pomysły. 

Książkę tak na 3.





Zamieszczam Wam filmik promujący powieść. Skusiłaby Was czy jednak nie?
4

niedziela, 24 kwietnia 2016

Czas zmierzyć się z przeszłością - Inwazja na Tearling - recenzja

Nad Tearling nadciągają czarne chmury, chociaż lepszym określeniem jest raczej horda spragniona krwi, gwałtu i łupów armia Mortmesne. Wojska Tearlinu postawione zostają w stan mobilizacji. Czy mała armia może skutecznie przeciwstawić się wielotysięcznym wojskom Szkarłatnej Królowej? Wojna się zbliża. Giną żołnierze jednej i drugiej strony. Co przezwycięży szalę zwycięstwa? 
Kelsea jako młoda królowa musi się zmierzyć z wieloma problemami z jakimi boryka się jej królestwo. Dziewczyna się zmienia – nie tylko wewnętrznie, ale i wewnętrznie. Wydaje się, że gdzieś zagubiła cząstkę siebie. Jakby z urodą zyskała również okrucieństwo. Dziewczyna stara się jednak panować nad gniewem – z różnym skutkiem. Dziewczyna w nieodgadniony sposób poznaje losy kobiety z przeszłości, żyjącej przed Przeprawą, widzi również pierwszego króla – Williama Tear’a. Moc dziewczyny również rośnie. Czy będzie w stanie przeciwstawić się Szkarłatnej Królowej?

Często bywa tak. że kontynuacje bywają gorsze od pierwszych tomów. Czy tak było i tym razem? Nie. Książka jednak jest bardziej specyficzna od Królowej Tearlingu. Dużo w niej opisów wojsk, potyczek, przygotowań do oblężenia. Jest też zdecydowanie więcej magii. Zapewne nie każdemu przypadnie to do gustu. Przez długi czas zastanawiałam się dlaczego autorka zdecydowała się wprowadzić historię Lily, żyjące przed Przeprawą. Przyznam, szczerze, że przez długi czas denerwowało mnie, że odciągają nas one od obecnych wydarzeń. W końcowym rozrachunku, rozumiem jednak Erikę Johansen. Życie Lily nie jest wyglądającą z zewnątrz sielanką, to prawdziwy koszmar. Czy kobieta odnajdzie w sobie wolę walki, czy się podda? Historia kołem się toczy, jak niektórzy mawiają

Częściej zaglądamy w rzeczywistość Szkarłatnej Królowej. Możemy zobaczyć jak żyje „diabeł” w kobiecej skórze. Poznajemy jej tożsamość, jej przeszłość, jej obawy i lęki. Kim jest władczyni Mortmesne? Tego Wam nie powiem. Jej historia jest ciekawa, ale można się domyślić rozwiązania zagadki zanim ujawnia się nam ono w książce. 

Słyszeliście przypowieść o dwóch wilkach walczących ze sobą w człowieku? Jeden dobry, drugi zły.
Wygrywa ten, którego karmimy. W Kelsea, w Inwazji na Tearling, często wygrywa zły wilk… Dziewczyna nadal jest odważna i pewna siebie. Zaczęła jednak wzbudzać lęk, może nawet większy niż sam Buława. Obudziło się w niej zło, które próbuje przejąć nad nią władzę. Nadal jednak jest władczynią, która zrobi wszystko, by ocalić swój lud. 

Osobiście liczyłam na więcej scen z Duchem, ale niestety się przeliczyłam. Duch pojawia się raz i jest tak samo tajemniczy, intrygujący i magnetyczny jak w Królowej Tearlingu. Czy ten koleś nie może powiedzieć niczego wprost?

Straż królewska w takim samym stopniu absorbująca i ciekawa jak w poprzednim tomie. Uwielbiam ich. 

Pojawia się kilkoro nowych bohaterów. Ojca Najświętszego wręcz nie trawię. Bohater bardzo dobrze wykreowany. Jego zaślepienie, obłuda, żądzą władzy i „miłosierdzie” dla bliźnich... Cudowna osoba… Wzór cnót jakie powinien posiadać kapłan… 

Zostajemy również świadkami wielu ciekawych scen z mroczną istotą, która, co tu mówić, podkręca atmosferę… Robi się gorąco… :) 

Może to straszne co zaraz Wam powiem, ale zaczynam współczuć Szkarłatnej Królowej. No dobra, współczułam przez moment, ale mimo wszystko. 

Co się stało z ojcem Taylerem?? Odważny człowiek, zmuszony do dokonania wyboru... Zdecydował się na podążenie drogą trudniejszą, jak to się dla niego skończy?

Zagadki się namnażają, los bohaterów coraz bardziej leży nam na sercu, tajemnica goni tajemnicę. Książka równie dobra jak Królowa Tearlingu. Przeszłość jest mocno zagmatwana. Nie mam tu na myśli tylko historii kraju, ale również życie naszych bohaterów. Przeszłość ciągnie się za wieloma z nich… 

Erika Johansen w doskonały sposób kontynuuje to co zaczęła w Królowe Tearlingu. Nietuzinkowy świat, wspaniali bohaterowie, część historii zostaje odkryta przed czytelnikiem. Nie ma tu miejsca dla łatwych odpowiedzi. Mimo że nie jestem entuzjastką i Lily, to obiektywnie muszę stwierdzić, że Erika Johansen pokazała, że oprócz fantasy osadzonego w średniowieczu potrafi również pokazać historię poniżanej kobiety, odbierane wyłącznie w roli przedmiotu. Świetnie łączy wątki i kreuje bohaterów. Z niecierpliwością czekam na zakończenie serii. Taki mały apel do wydawnictwa – wydajcie ją jak najszybciej… Najlepiej zaraz po premierze :)

Recenzja Królowej Teratingu tutaj
2

czwartek, 21 kwietnia 2016

Przyszłość czy przesłość... - Królowa Tearlingu – recenzja

Czy młoda dziewczyna wychowana z dala od królestwa, przepychu i problemów z jakimi musi zmierzyć się władca, będzie w stanie objąć tron i pokierować królestwem? 
Kelsea musi zawalczyć o swoje prawo do objęcia tronu. Na jej życie czyhają różne niebezpieczeństwa, z każdej strony czai się zło. Idea przyświecające Williamowi Tear’owi, odeszły w zapomnienie. Nie ma równości, liczy się potęga. Królowa Mortmesne podporządkowała sobie trzy królestwa i zmusiła je do przesyłania daniny w postaci ludzi. Czy dziewiętnastolatka znajdzie w sobie siłę, by przeciwstawić się czarownicy? Czy okaże się oczekiwaną, „PRAWDZIWĄ KRÓLOWĄ”, o której mowa w legendach, czy nieubłaganie zbliża się ku swojemu upadkowi?

Erika Johansen stworzyła bardzo ciekawy świat. Wyobraźcie sobie, że cywilizacja cofa się w rozwoju o setki lat. Ze świata nowoczesnego nie zostało nic. Samochody, medycyna, elektryczność nie istnieją. Z naszych czasów zostały tylko książki, a i ich jest niewiele. Nie zmieniło się jedno. Kościół nadal chce mieć kontrolę nad wszystkim - chce być wszechwiedzący i wszechmocny. Kraje jakie stworzyła autorka fascynują i przerażają jednocześnie. Z jednej strony chciałoby się żyć w Mortmesne – kraj zwycięzców, mentalność władców, ale, życie pod rządami czarownicy - dyktatora. Tearling z pozoru spokojniejszy, jednak może cię spotkać wzięcie do niewoli. Dla mnie wybór byłby trudny... Świat i rzeczywistość stworzone przez Erikę Johansen coraz bardziej intrygują czytelnika i sprawiają, że chce się więcej i więcej.

Z tym światem bardzo dobrze współgrają bohaterowie. Kelsea nie jest jedną z dziewczyn, która przechodzi jedną z tych wielkich przemian. To dziewczyna z krwi i kości. Wie czego chce. Ma swoje ideały i walczy o to, żeby wprowadzić jej w życie. Twarda sztuka, to chyba dobre określenie.
Dziewczyna nie jest wyidealizowaną lalką. Nie siedzi godzinami przed lustrem i nie stroi się w piękne stroje. Dla niej liczą się ludzie, a nie to jak ktoś wygląda, skąd pochodzi, czy jaką religię wyznaje. Kelsea jest odważna i to jest jej główna zaleta.

Bardzo ciekawym bohaterem jest na pewno Buława. Świetny rycerz z niebanalnym charakterem. Ta postać i jej historia oraz tajemnice sprawiają, że czytelnik najchętniej by się z nim nie rozstawał. Jego cięte wymiany zdań z Kelsea dodają autentyczności powieści.

Na uwagę zapewne zasługuje jeszcze postać Ducha. Kim jest ten tajemniczy mężczyzna. Jakie zagadki kryje ten zabójczo przystojny, bezkompromisowy i bezpośredni mężczyzna?

Odwaga, zdrada, zbliżająca się wojna i wiszące nad głową widmo przeszłości, trochę magii i nawarstwiające się zagadki – wszystko to sprawia, że książka wciąga czytelnika w świat stworzony przez Erikę Johansen. Głównym atutem powieści są zapewne bohaterowie, których autorka dopieściła pod każdym względem. Każdy jest osobną indywidualnością. Można się wczuć w sytuację w jakiej przyszło żyć młodej władczyni i mieszkańcom Tearlingu. Poczuć co czują prześladowani ludzie. Widmo porażek matki, zbliżający się najazd, walka ze szlachtą i kościołem to tylko nieliczne z problemów z jakimi musi się zmierzyć główna bohaterka. Wrogowie tylko czekają na jej błędy. Przyszłość, ale przeszłość. Co się stało w przeszłości, że utkwiliśmy jakby w średniowieczu? Polecam, polecam, jeszcze raz polecam :)


PS książkę czytam już drugi raz. Chciałam sobie jednak dokładnie przypomnieć co się w niej działo zanim sięgnęłam po drugą część Inwazja na Tearling. Wciąż jest ciekawa i wciąga czytelnika, że z chęcią przewraca się stronę za stroną. Czas podczas czytania płynie bardzo szybko. Kiedy czyta się ostatnie zdania chce się poznać dalszą część przygód naszych bohaterów. Teraz, zaraz, już. Także zostawiam Was teraz samych i zmykam czytać kontynuację ;)
4
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.