poniedziałek, 13 maja 2019

Burn! – „Królestwo popiołów”– Sarah J. Maas – recenzja przedpremierowa

„Nikt nie jest za duży, ani za stary na bajki.” 

Przyznam się szczerze, że bardzo długo zbierałam się do napisania recenzji Królestwa popiołów. Jest mi strasznie smutno, że przygoda Aelin dobiegła już końca, a rozstanie z bohaterami nie należało do najłatwiejszych… 

Wiecie, tyle lat się czytało, czekało na kolejne tomy, a teraz koniec… Nie ma już na co czekać, nie będzie kolejnych przygód szalonej zabójczyni, potężnego księcia Fae i jego drużyny oraz śmiertelnie niebezpiecznych wiedźm… Nie będzie niesfornego kuzyna ani niesfornej zmiennokształtnej… 

Czy zakończenie było jednak tak spektakularne jak liczyłam? 
„Evalin położyła swą widmową dłoń nad sercem córki. - Tu kryje się jedyna siła, którą naprawdę ma znaczenie. Bez względu na to, gdzie się znajdziesz, ona poprowadzi cię do domu.” 

Na początku psioczyłam, że wydawnictwo podzieliło książkę na dwa tomy, ale kiedy przyszły do mnie te opasłe tomiska, to zmieniłam zdanie. Wpłynęło na to coś jeszcze – albowiem Królestwo popiołów część pierwsza niestety odstaje poziomem od części drugiej. Mówię to bólem serca, ponieważ uwielbiam Maas, ale początek, czyli jakieś sto pięćdziesiąt stron, strasznie się ciągnie… Przyznam szczerze, że miałam niemały problem, by przez nie przebrnąć. Jednak, na szczęście, im dalej, tym lepiej! 

„Dla tych których kochamy, potrafimy się wznieść ponad strach.” 

Sarah J. Maas kolejny raz napisała historię z rozmachem. Niewątpliwie jest to genialna przygoda, która momentami bawi, innym razem wzrusza, a czasem przyprawia o gęsią skórkę. 

Niestety, podobnie jak przy Dworze skrzydeł i zguby kolejny raz zabrakło mi zakończenia serii z tak zwanym przytupem. Nie zrozumcie mnie źle, nie twierdzę, że opowieść jest nudna, przewidywalna czy też schematyczna, gdyż taka nie jest, ale brakuje pazura. 

Opowieść jest intrygująca, pogmatwana, wciąga w swój świat, ale… no właśnie pojawia się to ale… Według mnie bohaterom coś jednak za łatwo poszło (a przynajmniej niektórym). 

„Bądźcie mostem, bądźcie światłem w czasach, gdy żelazo zacznie się topić, a kwiaty będą rosły na polach zbroczonych krwią. Pokażcie to krainie, a wówczas wrócicie do domu.” 

W całej powieści tak naprawdę poruszyła mnie tylko jedna scena. Wtedy to już łzy leciały mi ciurkiem. Świetnie opisana i bardzo emocjonująca scena chwytająca za serce. Mimo że można się było jej spodziewać, to i tak nie sposób było pozostać obojętnym na to, co się stało. (Och, moje biedne serduszko…) 

Wracając jednak do samej historii, uważam, że jej potencjał niestety nie został wykorzystany, a przynajmniej nie w pełni. Zabrakło mi troszkę większego zaskoczenia, większego efektu wow! Muszę przyznać, że Maas bardzo ciekawie poprowadziła historię, jednak niezbyt siliła się na oryginalność. Większość „rozwiązań” była do przewidzenia. 

Cóż, z całą pewnością autorka zapewniła nam świetną, wielowątkową przygodę, ale jak spisała się jeśli chodzi o bohaterów? 

„Pożyczony czas. To wszystko było pożyczonym czasem.” 

Królestwo popiołów jest znakomitym zwieńczeniem ich podróży. Wszystkie tajemnice zostają rozwiązane, wszystkie niedopowiedzenia wyjaśnione. Nie będę opisywać poszczególnych postaci i się do nich odnosić, tak jak to zazwyczaj miałam w zwyczaju jeśli chodzi o Szklany Tron. Niechcący mogłabym zdradzić zbyt wiele. Zdradzę wam tylko tyle, że z cała pewnością niektórzy bohaterowie was zaskoczą! 

Cóż, ja jeszcze bardziej polubiłam Doriana. Młody król zyskał u mnie bardzo wiele swoją niezłomnością i dążeniem do celu. 

Nie zmieniło się natomiast moje nastawienie względem Lorcana. On nadal jest bleh! (huehuehue) 

„Najważniejsze na świecie jest to, co mieszka w naszych sercach. Bez względu na to, dokąd się udasz, bez względu na to, jak daleko, przywiedzie cię do domu.” 

Cudowna okładka jest genialnym zwieńczeniem zarówno samej historii, ale także cyklu. Uwielbiam! 

Królestwo popiołów to bardzo dobra książka i satysfakcjonujące zakończenie serii. Nie brakuje tu trzymających w napięciu scen, genialnych zwrotów akcji, czy świetnej opowieści samej w sobie. Jestem pod wrażeniem. 

Mam nadzieję, że pojawią się jeszcze jakieś nowelki, bo z wielką przyjemnością powróciłabym do bohaterów ze Szklanego tronu.

Za świetne książki dziękuję Wydawnictwu Uroboros <3



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.