czwartek, 14 marca 2019

Koteł paczy, koteł wie! „Zbrodnia i Karaś” – Aleksandra Rumin – recenzja PRZEDPREMIEROWA

„Ucz się, ucz! Później będziesz przymierać głodem!”

Materiały promocyjne dotyczące książki tylko rozbudziły moją ciekawość. Fragment okazał się niezwykle intrygujący, dlatego postanowiłam sięgnąć po powieść. 

Na UKSW zostaje odnalezione ciało znienawidzonego przez wszystkich bywalców uczelni profesora Karasia. Rodzi się pytanie: czyżby był to tylko nieszczęśliwy wypadek, czy jednak morderstwo? Wiadomo jedno – kiedy wykładowca wyzionął ducha, w budynku było dziewięć osób. Czy któraś miała motyw, by dopuścić się zbrodni? A może mieli go wszyscy? 

Zbrodnia i Karaś to z cała pewnością nie jest tylko kryminał. Jasne, w zdecydowanie większej części można go zaszufladkować, ale autorka spłatała czytelnikom psikusa i dodała także wątek fantastyczny! Muszę przyznać, że ten zabieg wyszedł książce zdecydowanie na plus. Wydaje mi się, że najzabawniejsze momenty były właśnie związane z wątkami paranormalnymi. (Autorko, brawo za zakończenie  ) 

Nie będę owijać w bawełnę i wciskać wam kitów typu „oczywiście, że wiedziałam, kto zabił”. Ba, do połowy książki nie miałam nawet żadnej hipotezy, kto mógłby się dopuścić tego czynu. (Tylko nie krzyczcie, że spoiler, bo skoro jednak mamy do czynienia z kryminałem, to jednak można się domyślić, że ktoś przyczynił się do wysłania Karasia na drugi świat. Prawdę powiedziawszy, gnojek zasłużył.) Później pojawiły się pierwsze domysły, które okazały się nawet trafne (brawo ja xd). 

Niemniej jednak, muszę przyznać, że Aleksandra Rumin bardzo zręcznie poprowadziła całą historię. Czytelnika wciąż zżera ciekawość i zadaje sobie pytanie: kto to kurde zrobił?! Powiem wam tylko, że rozwiązanie nie jest takie oczywiste. 

Niewątpliwym plusem historii jest z pewnością fakt, że poznajemy ją z tak wielu, bo aż z jedenastu (!!!), perspektyw (w tym jednej wyjątkowej, puszystej i milusiej). Pewnie się zastanawiacie, czy ma to ręce i nogi, bo jednak książka ma niespełna trzysta stron, ale rozwieję wasze wątpliwości. Ma! Wspomniałam wam już wcześniej, że Zbrodnia i Karaś to nie typowy kryminał, ponieważ zawiera także elementy fantastyczne. Napomknę jeszcze tylko, że oprócz tego mamy jeszcze wątki komediowe, romans i obyczajówkę, a wszystko to fajnie połączone i dobrze zgrane ze sobą. 

A co jeśli chodzi o bohaterów? Cóż, są to z całą pewnością postaci, które moglibyśmy spotkać w prawdziwym życiu. Bohaterowie prawdziwi, autentyczni. Z całą pewnością część z nich polubicie, inni będą działać wam na nerwy. No i mamy tutaj „słodką” maskotkę, która też ma coś do powiedzenia! 

Naprawdę dobrze się bawiłam, bo książka potrafi rozśmieszyć, ale ma tez kilka bardziej ckliwych momentów. Co jak co, ale Aleksandra Rumin potrafiła pokazać historię zwykłych ludzi w niezwykły, interesujący sposób. W powieści trudno doszukać się nudnych momentów, czy dłużyzn. Wręcz przeciwnie, przygody są ciekawe, a historia zaskakująca. Jasne, może nie ma tu akcji pędzącej na łeb, na szyję, ale z pewnością mamy tu coś ważniejszego – ciekawą opowieść. 

Kiedy czytałam książkę, ta znalazła się ze mną w różnych miejscach i muszę przyznać, że coś w szczególności budziło wśród moich znajomych konsternację ale także różną gamę emocji – okładka. Wielu uważała, że jest dziecinna, inni twierdzili, że lekko creepy, jeszcze innych ciekawiła. Muszę przyznać, że sama miałam do niej mieszane uczucia. Kiedy zobaczyłam ją pierwszy raz stwierdziłam, że z całą pewnością jest intrygujący. Po przeczytaniu książki doszłam do wniosku, że bardzo dobrze wpasowuje się w treść powieści i znakomicie oddaje jej klimat. Może być jednak zmyłką, bo trochę stylizowana jest na okładkę, którą możemy znaleźć w pozycjach dla dzieci, ale nic bardziej mylnego. Chociaż treść nie jest brutalna, to jednak dziecko czy nawet młodsza młodzież nie zrozumie w pełni jej przekazu. 

Aleksandra Rumin w Zbrodni i Karasiu zamieściła kilka społecznych problemów. Znajdziemy tu wątek LGBT, zmagania się ze swoją tożsamością, brakiem pracy po studiach, czy nawet porzuceniem sutanny. Tak jak wielokrotnie irytują mnie te kwestie w książkach, gdyż są opisane w sposób patetyczny tudzież potraktowane po macoszemu, to mam wrażenie, że tutaj nic takiego nie zaszło. Autorka po prostu opisała problem tak po ludzku. 

No dobra, to czas na podsumowanie. Czytając Zbrodnię i Karasia dobrze się bawiłam. Podobał mi się sposób, w jaki autorka myliła tropy, oraz to jak poprowadziła cała historię. Czas przy książce mijał szybko. Dostałam ciekawą historię z humorem, absurdem i groteską i chociaż była to opowieść przestawiona trochę w krzywym zwierciadle, to jednak też niezwykle prawdziwa i trafnie oddająca polską rzeczywistość. Ciekawi bohaterowie, których z całą pewnością można polubić oraz intrygująca historia. Czego chcieć więcej? 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.