wtorek, 4 września 2018

„Naturalista” – Andrew Mayne – recenzja PRZEDPREMIEROWA


„Człowiek przestaje być ofiarą, kiedy zaczyna myśleć jak zabójca.”

Jeśli po "Blair Witch Project" podejrzliwie zerkaliście na lasy, po "Naturaliście" więcej do żadnego nie wejdziecie.
Profesor biologii obliczeniowej Theo Cray widzi prawidłowości tam, gdzie inni widzą chaos. Pewnego dnia w lasach Montany zostają znalezione zmasakrowane zwłoki byłej studentki profesora. Wkrótce okazuje się, że ofiar jest więcej, a jedynym podejrzanym policji jest... niedźwiedź grizzly. Względnie sam profesor Cray. Mężczyzna postanawia więc wykorzystać całą swoją wiedzę i zawodową skrupulatność, żeby znaleźć zabójcę. Czerpie z biologii, antropologii, botaniki, statystyki i algorytmów komputerowych, aby zlokalizować kolejne ciała. Czy wykaże się większym sprytem niż jego przeciwnik, zanim sam stanie się ofiarą? 

Od dawna marzyło mi się znalezienie dobrego, emocjonującego thrillera, który przyprawiłby mi o ciarki. Dlatego właśnie, kiedy przeczytam opis Naturalisty, stwierdziłam, że ta książka może się wpisać w moje „wymagania”. Początkowo rzeczywiście tak było, ale… No właśnie, ale… 

Zacznę od plusów. Niewątpliwą zaletą książki jest jej budowa. Andrew Mayne tworzył krótkie rozdziały. Było to dobrym rozwiązaniem, gdyż powieść stała się przez to o wiele bardziej dynamiczna i intrygująca. Jest to także idealne rozwiązanie dla osób, które czytają głównie wieczorami, a nie lubią przerywać poznawania historii w połowie (jak na przykład ja). W połączeniu z wieloma zwrotami akcji i zgrabnym poprowadzeniu wątków fabularnych wyszło to naprawdę dobrze. 

Podobało mi się również to, że autor nie bawił się w ceregiele i od razu rzucił czytelnika na głęboką
wodę. Od razu trafiamy w sam środek akcji, gdzie główny bohater zostaje aresztowany przez policję jako jeden z głównych podejrzanych o morderstwo. Szkoda tylko, że Mayne tak szybko postanowił uciąć ten wątek. 

Byłam ciekawa jak autor sprosta trudnemu zadaniu połączenia fikcji literackiej z nauką. Antropologia, botanika, biologia… Nazbierało się tego całkiem sporo, a wyszło… średnio. Plus za ciekawostki, które Mayne przemyca na kartach powieści za pomocą Theo, ale minus za ogólne przekombinowanie. Cray okazuje się niemalże bogiem, a samo śledztwo to dla niego żadne wyzwanie… Sam jeden przeciwko „niesprawiedliwościom” świata… Cóż, stereotyp nieudolnej policji chyba już przeszedł do historii i nie warto do niego powracać. Niestety, ale ten aspekt był ciut drażniący. 

Podobała mi się natomiast sama kreacja głównego bohatera i ukazanie jego problemów z relacjami społecznymi oraz niemożnością odczuwania emocji tak jak „normalni” ludzie. Niewielu autorów porusza tego typu kwestie, a jest to jednak istotne. Polubiłam tego lekko świrniętego protagonistę. 

Nie mogę powiedzieć, że książka nie jest interesująca. Wręcz przeciwnie. Historia Theo i tajemniczego morderstwa bardzo mnie zaintrygowała i czas przy książce minął mi bardzo szybko. Jednakże ostatnie rozdziały niestety okazały się najsłabsze. Tam było dosłownie za dużo wszystkiego. Dramatyzmu, patetyzmu i odrealnienia. Samo zakończenie jest natomiast tak dziwne, że aż dobre… 

Andrew Mayne z całą pewnością ma spory potencjał. Może „Naturalista” nie jest jakimś wybitnym dziełem, tylko raczej średniej klasy thrillero-kryminałem, ale potrafi zainteresować czytelnika wykreowaną przez siebie historią. Stworzył książkę z całkiem niezłym, mrocznym klimatem. Opowieść może nie jest jakaś szczególnie oryginalna, ale ma to „coś”, co sprawia, że czytelnik chętnie przerzuca kolejne strony i chce poznać zakończenie historii. 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu W.A.B. <3




1 komentarz :

  1. To znaczy, że to książka nie dla mnie. Ja unikam lasów od momentu obejrzenia "Blaire witch project" (tym bardziej,że to historia oparta na faktach) i "Wrong Turn". Także ja podziękuję, nie ważne jakby była ciekawa 😁

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.