Słowa dodają skrzydeł nawet tym zdeptanym, załamanym i pozbawionym całej nadziei.
Wow! To pierwsze określenie jakie przychodzi mi do głowy kiedy wspominam Zakon Mimów. Myślałam, byłam wręcz pewna, że Shannon nie uda się stworzyć książki na tak wysokim poziomie jaki był w Czasie Żniw. Myliłam się. Bardzo. Autorka przebiła samą siebie. I zrobiła to w spektakularny sposób.
Czas Żniw zakończył się ucieczką Paige i innych jasnowidzów z kolonii. Nie mogły mi wyjść z głowy słowa Naczelnika: Jeżeli nigdy nie wrócę, jeżeli nigdy więcej mnie nie zobaczysz, wiedz, że wszystko jest w porządku, że z nią skończyłem. Ale jeżeli powrócę, będzie to oznaczać, że zawiodłem, a ona wciąż stanowi niebezpieczeństwo. I wtedy cię odnajdę. Niemalże zaklinałam rzeczywistość, żeby jednak nie wszystko poszło tak jak chciał. Bez Arcturusa przecież to nie byłoby to samo. Ha! Nie zawiodłam się. Dzięki Shannon :D
Paige trudno jest wrócić do „normalnego” życia sprzed pobytu w kolonii Szeolu I. Budzi się w niej konflikt – zostawić wszystko co ją spotkało za sobą, tak jak radzi jej Jaxon, czy nagłośnić dwulicowość rządu i rozpocząć rewolucję? Mimo że dziewczyna stara się ostrzec swój podziemny świat przed Refaitami, nikt nie chce jej wysłuchać. Brutalne morderstwo przywódcy jasnowidzów sprawia, że rozegra się turniej o przejęcie władzy, w którym Siedem Pieczęci chce odegrać główną rolę. Paige ze wszystkich stron narażona jest na niebezpieczeństwo. Z jednej strony szuka ją brutalna, rządowa służba, z drugiej Jaxon trzyma ją w szachu. Złoty sznur też nie poprawia sytuacji. Dziewczyna dodatkowo musi zmierzyć się z przeszłością i odnaleźć Naczelnika. Czy Blada Śniąca sprzymierzy się z wrogiem, żeby osiągnąć zamierzony cel?
Moja wolność - wolność, o którą walczyłam, za którą ludzie umierali - zdawała się komedią zarówno w Siedmiu Pieczęciach, jak i w Sajonie. Byłam tylko psem na smyczy Jaxona Halla.
Trzeba uczciwie przyznać, że koszmarne przeżycia nie złamały w Paige ducha. Dziewczyna potrafi się przeciwstawić i nie jest niczyją marionetką. Nie daje sobą manipulować. Ma własne zdanie i się go trzyma. Jeśli nie może zdziałać czegoś w sposób otwarty, posługuje się podstępem. Dąży do celu i decyduje się na odważny krok, który – albo zadecyduje o zwycięstwie – albo doprowadzi do jej śmierci.
Zdecydowanym atutem powieści są właśnie bohaterowie. Samantha Shannon stworzyła postaci, które nie są kryształowo czyste, bez żadnych skaz. Wyidealizowane charaktery poszły w odstawkę. Autorka wykreowała bohaterów z krwi i kości. Złoszczą się, kłócą, obrażają, stroją fochy, żartują. Mają słabości, gorsze i lepsze dni. Tak jak w życiu. Dokładniej poznajemy Jaxona Halla. Perfidny, rządny władzy, okrutny alkoholik, który nie cofnie się przed niczym. Dosłownie przed niczym. Trudno go rozgryźć. Brawo za wykreowanie takiej postaci. Nie mogłabym pominąć także Naczelnika. Może nie jest on postacią megadynamiczną, ale kryje w sobie tajemnice. Osobiście ja takie postaci właśnie lubię. Paige jest bohaterką, która zdobywa sympatię niemalże od tak. Jest sprytna, inteligentna, charakterna. Mówi co myśli, bywa sarkastyczna i posługuje się ironią. Cóż powiedzieć – fajna dziewczyna :D
-Ja… widzę, że zdjąłeś rękawiczki. − Mogę również zerwać z podżeganiem do buntu. − Cóż za odwaga. Co zdejmiesz następnego? Płaszcz?
Zdrada. To właśnie ona wysuwa się na pierwszy plan końca powieści i zostaje w człowieku po jej zakończeniu. Zadawałam sobie pytanie, jak tak można. To okropne…
Pozostaje jeszcze wątek miłosny.
- Paige. - Jego głos miał szary odcień. - To nie jest tak, że ja Cię nie chcę. Ja po prostu chcę cię za bardzo. I od zbyt dawna.
Nie jest on jednak wątkiem głównym. Mimo że jest więcej, nazwijmy to, intymnych scen (chociaż chyba nadużyłam tu słowa intymnych), między dwójką naszych bohaterów, to wszystko toczy się jednak na uboczu. Shannon umiejętnie wplotła go w powieść. Powiem Wam tak – szybcy to oni nie są… ;)
Akcja powieści jest dynamiczna i nie zwalnia tempa. Czapki z głów dla Samanthy Shannon za stopniowe budowanie napięcia. Skoki ciśnienia gwarantowane. Dystopijny Sajon, wykreowany w pierwszej części został rozbudowany w Zakonie Mimów. Tym razem dokładniej poznajemy podziemny półświatek. Zagrożenia i intrygi to tutaj chleb powszedni. Niebezpieczeństwo czyha z każdej strony, a krąg się zacieśnia. Jak daleko sięga zdrada w społeczności jasnowidzów?
Spotkałam się z opiniami, że książka z początku, podobnie jak Czas Żniw, jest trudna, bo człowiek wypadł z rytmu i nie pamięta już terminów używanych przez Samantę Shannon. Ja akurat nie mogę nic na ten temat powiedzieć, bo książkę czytałam krótko po pierwszej części. Pierwsze strony może rzeczywiście nie są porywające, ale później wszystko nabiera tempa. Osobiście zakochałam się w Czasie Żniw i trudno pogodzić mi się z faktem, że na kolejną część trzeba czekać do 2017r. Może Samantha zrobi nam niespodziankę i wyda wcześniej?? Mam ogromną nadzieję.
Obojętność jest zabójcą.
Tak więc nie bądźcie obojętni wobec książki. Naprawdę warto po nią sięgnąć. Nie będziecie się nudzić.Obiecuję :D
Nie no załamałaś mnie wieścią, że muszę poczekać do 2017r na kolejną część. Już i tak niewiele pamiętam bo czytałam obie części krótko po premierze Zakonu Mimów, ale dzięki recenzji przypomniało mi się dość sporo. Jak najbardziej przychylam sie do Twojej opini, zdecydowanie seria warta poświęcenia czasu, także polecam wszystkim. W ogóle to dobrze zrobiłaś zaczynająć pisać tego bloga, strasznie mi się podobają Twoje recenzje i przekonują do przeczytania książek. Oby tak dalej:)
OdpowiedzUsuńDzięki ;d Książka w tym roku jak na razie nadal pozostaje dla mnie numerem 1! Już nie mogę się doczekać kolejnej części...
Usuń