niedziela, 28 lutego 2016

Wiedźma z lustra - Maggie Stiefvater – recenzja



Serce tchórza nie jest żadną nagrodą, lecz dzielny człowiek zasługuje na swój lśniący hełm.

Był Wirujący seks to teraz przyszedł czas na Wiedźmę z lustra. Dlaczego Uroboros zdecydowało się na zmianę tytułu Blue Lily, Lily Blue właśnie na Wiedźmę z lustra? Tego nie wiem i przyznam szczerze, że nie do końca rozumiem taki zabieg. Oryginalny tytuł świetnie komponował się z okładką, która trzeba przyznać jest niesamowita. Świetnie nawiązuje do treści i odzwierciedla zagadkę, którą stworzyła Maggie Stiefvater. Po przeczytaniu książki cały czas zastanawiam się „co wydawnictwo miało na myśli”.

Ale przechodząc już konkretnie do samej powieści. Maggie Stiefvater nie skupia już większości uwagi na Ronanie jak w przypadku poprzedniego tomu. Książka jest bardziej „ogólna”, chociaż na pierwszy plan znów wybija się postać Blue. Plus dla autorki za wspomnienie o Polsce (w dobrym kontekście). 

Historia toczy się lepiej. Blue Sargent wraz z przyjaciółmi z elitarnej, męskiej szkoły – Adamem Parrishem – obdarzonym magicznymi zdolnościami i mającym więź z tajemniczym lasem, Ronanem Lynchem – chłopakiem potrafiącym wynosić przedmioty ze swoich snów, Noahem Czernym – duchem zamordowanego na linii mocy chłopaka i Ganseyem – liderem grupy, którego dziewczyna kocha, ale do którego nie powinna żywić uczuć, bo to niebezpieczne. Po zniknięciu matki dziewczyny, jej odnalezienie staje się celem nadrzędnym. Tajemnicza notatka zostawiona przez kobietę, wcale nie pomaga: Glendower jest pod ziemią. Ja również. Bohaterowie dostają również ostrzeżenie, że śniącym jest nie tylko Król Kruków – Glendower. Śniących jest trzech. Jednego mogą obudzić, kolejnego w żadnym wypadku im nie wolno, a co z trzecim? Tego niestety nie wiadomo. Pojawiają się nowi bohaterowie, którzy wnoszą do powieści jeszcze więcej zagadek. 


Dwa to okropna liczba. Wiąże się z rywalizacją, walkami i morderstwami.
- Albo małżeństwem – rzekł Adam zastanawiając się nad tym.
- Jedno i to samo – odparła Persefona.


Autorka dodatkowo ubogaca swoją powieść w zabawne żarty sytuacyjne.


- Jezu Chryste – jęknął Gansey, świadomy wszystkich swoich włosów stających dęba i obydwu jąder chowających się do jamy brzusznej.

Jednak niezbyt często mamy powody do radości. Bohaterowie muszą zmierzyć się ze stratą bliskiej sobie osoby. Sytuacja też nie rysuje się w zbyt różowych barwach. Walijski król czeka. Czekają też inni śpiący. Co się stanie jeśli powstanie ten, który miał spać?

Maggie Stiefvater doskonale przeplata świat magii i real. W ciekawy sposób kreuje kolejne przygody i stopniowo podnosi napięcie. Możemy dodać kilka pytań do listy zagadek i tajemnic. Wiedźma z lustra jest ciekawsza od Złodziei snów. Mimo że nie pojawia się tu zbyt wiele nowych wątków, książka z pewnością przypadnie do gustu wielbicielom serii. Małe miasteczko nadal jest klimatyczne a sieć intryg się zacieśnia. Śmierć, zemsta, opętanie i powroty z zaświatów. Jak skończą się przygody piątki naszych bohaterów? Tego dowiemy się w ostatniej części cyklu, która swoją światową premierę ma 26 kwietnia br.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.