wtorek, 31 lipca 2018

„Scarlet” – Marissa Meyer – recenzja książki

„Bo jak mogą nie kochać wilka?” 

Cinder – bohaterka pierwszego tomu bestsellerowej Sagi Księżycowej powraca i kolejny raz wpada w wielkie kłopoty. Tymczasem po drugiej stronie świata znika babcia Scarlet Benoit. Szybko okazuje się, że Scarlet nie wie o niej wielu rzeczy. Nie wie także o śmiertelnym niebezpieczeństwie, w jakim przeżyła całe swoje życie. A kiedy spotyka Wilka, pięściarza, który może posiadać informacje o miejscu pobytu jej babci, wzbrania się przed zaufaniem mu. Coś ją do niego jednak przyciąga. A jego do niej.
Kiedy Scarlet i Wilk wyjaśniają jedną tajemnicę, natychmiast napotykają na następną, a to prowadzi ich do Cinder. Teraz razem muszą stale być o krok przed Levaną, mściwą królową Księżycowych.
Przygoda trwa w tej świeżej opowieści, łączącej elementy baśni o Kopciuszku i Czerwonym Kapturku. 

Jak to zwykle mam w zwyczaju, przytoczyłam wam opis wydawniczy książki, żeby przypomnieć, z czym tym razem będziemy mieć do czynienia. Muszę przyznać, że Marissa Meyer naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła. W Cinder (recenzja tutaj) znalazłam sporo niedociągnięć i z każdym plusem wiązał się jakiś negatywny aspekt, jednak teraz było inaczej. Chwała autorce za to, że uniknęła klątwy drugiego tomu! 

Można powiedzieć, że w pewnym sensie autorka jest schematyczna. Kopiuje znane i lubiane motywy bajek i przedstawia je czytelnikowi w nowej, stuningowanej wersji. Opowieść o Czerwonym Kapturku podobała mi się jednak o wiele bardziej niż ta o Kopciuszku. Dlaczego? Już mówię! 

Autorka posługując się znaną już od dzieciaka bajką o przemierzającej las dziewczynce w czerwonej pelerynie i czyhającym na nią złym wilku, stworzyła coś nowego i zaskakującego. Oklepaną historię przekuła w intrygującą opowieść, która niejednokrotnie potrafi zaskoczyć czytelnika. W Cinder mieliśmy księcia, dziewczynę sponiewieraną przez wredną macochę i niemożliwą miłość – standard. Tym razem jednak autorka posunęła się o wiele dalej. Ale… Kapturek i Wilk? Tutaj, czemu nie! Jakby dodać do tego tajemniczą mafię i historię rodzinną skrywaną przez naście lat? Cóż, dzieje się!
„Po prostu myślę, że nie powinniśmy oceniać ani jej, ani nikogo innego, nie próbując najpierw zrozumieć ich powodów. I że zanim wyciągniemy wnioski, powinniśmy poznać całą historię. Szalona myśl, wiem.” 

Cinder i Scarlet to trochę jakby dwa skrajne bieguny tej samej planety. W pewnych kwestiach są bardzo podobne, w innych zupełnie różne. Przyznam się wam, że bardziej polubiłam tytułową bohaterkę drugiej części, gdyż od samego początku pokazała, że jest twarda i walczy o swoje cele oraz przekonania. Nie bała się wyrazić swojego zdania, choć było odmienne od większości ludzi. Może to właśnie zdecydowania Czerwonego Kapturka brakowało mi w Cinder? Możliwe. Prawdopodobne jest również to, że Kopciuszek cyborg był w moim przekonaniu zbyt miły, dlatego właśnie nie polubiłyśmy się jakoś bardzo. 

W Scarlet poznajemy jeszcze kilkoro bardzo ciekawych i interesujących bohaterów. Ekscentrycznego „kapitana” Thorne’a, walczącego ze swoją naturą Wilka czy tajemniczą babcię Benoit. Marissa Meyer bardziej skupiła się również na ukazaniu charakteru Cinder. Jej myśli, uczuć, targających nią wątpliwości. Z zagubionej dziewczyny powoli przekształca się w kobietę, która wie czego chce. Ta zmiana w moim mniemaniu wyszła jej bardzo na plus. Wydaje mi się, że tym razem autorka poświęciła więcej uwagi przy kreowaniu postaci i bardziej ich dopracowała, co zdecydowanie odniosło świetny efekt w postaci bardzo intrygujących protagonistów, którzy zdecydowanie zostają w pamięci czytelnika. Jak na mój gust, trochę zbyt szybko toczy się wątek romantyczny między Scarlet i Wilkiem, jednak jestem w stanie wybaczyć to autorce, ponieważ bardzo dobrze pokierowała historią i świetnie rozpisała targające bohaterami uczucia. 

Akcja w Scarlet zdecydowanie przyspiesza w porównaniu z pierwszą częścią Sagi Księżycowej. Autorka tym razem postanowiła od razu rzucić czytelnika na głęboką wodę i „ruszyła z kopyta”. Od pierwszych stron zostajemy wciągnięci w perypetie tytułowej bohaterki i zamiast do Nowego Pekinu przenosimy się do spokojnego miasteczka we Francji. Muszę przyznać, że podobał mi się zupełnie odmienny klimat, który zaserwowała nam Marissa Meyer. Później jednak wszystko się zmienia, a
my wyruszamy w podróż pełną niebezpieczeństw czyhających na każdym kroku. 

„Najwyraźniej każdy ma swoje słabości.” 

Autorka podobnie jak w przypadku bohaterów, tak i z kreacją świata moim zdaniem poradziła sobie o wiele lepiej niż w Cinder. Wysoki poziom książki utrzymuje się przez całą powieść. Meyer wprowadziła również sporo nowych wątków, które napędziły fabułę i sprawiły, że książka stała się o wiele bardziej ekscytująca i trzymająca w napięciu. 

Okładka ponownie zachwyca. Twarda oprawa, ozdobniki na stronach… ach, rozpływam się! Niestety jednak o korekcie nie mogę powiedzieć tego samego ;( Pojawiło się kilka „kwiatków”. Dodatkowo kilka razy pojawiają się tajemnicze znaki kopert, które żyją własnym życiem. Szkoda tych wpadek, bo książka jest naprawdę dobra! 

To jeszcze nie koniec przygód Cinder i Scarlet. Dziewczęta wkrótce powrócą i ponownie porwą nas w ten niesamowity świat wykreowany przez autorkę. Osobiście, z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń. Marrissa Meyer stworzyła dopracowaną książkę, która od pierwszych stron wciąga czytelnika i nie wypuszcza do samego końca. Druga część Sagi Księżycowej skończyła się zdecydowanie zbyt szybko. Świetni bohaterowie i megaintrygująca historia trzymająca w napięciu! Pościgi, wystrzały, mafia i intryg ciąg dalszy. Zdecydowanie jestem na tak! 

Za książkę dziękuję portalowi Ostatnia Tawerna


2 komentarze :

  1. Czytałam pierwszy tom, który bardzo mi się podobał. Niestety, dwa kolejne podobały mi się już mniej i na czwarty na razie nie mam chęci ani humoru:) Może kiedyś, niemniej jednak uważam, że coś się w tej opowieści zepsuło i coś poszło nie tak.
    Pozdrawiam, Justyna z http://livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam książkę już dawno, ale historię bardo dobrze pamiętam, na pewno dalej denerwowało mnie to, że książka jest przewidywalna. Nie jestem zbyt wielką fanką tej części, zdecydowanie bardziej wolałam czytać z perspektywy Cinder niż Scarlet, czerwony kapturek nie był moją ulubioną postacią.
    Buziaki :*
    Fantastic books

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.