wtorek, 31 lipca 2018

„Przesilenie” – Katarzyna Berenika Miszczuk – recenzja książki

„Następny rok będzie taki sam jak poprzedni. Ktoś umrze, ktoś się urodzi. Świat się nie zmienia.” 

Słowiańskie bóstwa, pradawne obrzędy, zazdrość i wielka miłość w tle. Autorka "Szeptuchy" po raz ostatni zabierze czytelników do magicznego świata słowiańskich bóstw i pradawnych obrzędów, gdzie właśnie rozpoczynają się święta Dziadów i Szczodrych Godów. Nadszedł czas, aby dotrzymać obietnicy danej bogowi ognia, Swarożycowi. Czy Gosia sprosta zadaniu? Tym bardziej, że nie wiadomo, jak zachowa się Mieszko, jej wielka miłość: pomoże w spełnieniu przysięgi czy… wręcz przeciwnie. 

Przesilenie to niestety czwarta i ostatnia część znanej i lubianej serii Katarzyny Bereniki MiszczukKwiat paproci – opowiadający o przygodach Gosi i pradawnego władcy Polski, Mieszka. Bardzo czekałam na wyjaśnienie wielu kwestii, tym bardziej po zakończeniu, jakie zgotowała czytelnikom autorka w Żercy (recenzja tutaj) było dramatyczne. Przyznam jednak szczerze, że po przeczytaniu kończącego cykl tomu, czuję niedosyt. Dlaczego? Już wam mówię. 

W poprzednich częściach historia była bardzo dynamiczna, praktycznie cały czas coś się działo, natomiast w Przesileniu opowieść „toczy się” bardziej leniwie. Nie mówię, że dzieje się mało, bo to byłoby spore nadużycie, ale jednak akcja zauważalnie zwalnia. To samo tyczy się napięcia, które „panuje” na karach powieści. W trzech wcześniejszych tomach dało się wyczuć odrobinę grozy, czyhającego zewsząd zagrożenia, a niestety tutaj miałam wrażenia, że wszystko zmierza ku happy endowi. Wydaje mi się, że autorce zabrakło pomysłów na zakończenie historii z tak zwanym jajem. 

Jak zwykle, jeśli chodzi o Kwiat paproci, podobało mi się wykorzystanie słowiańskich wierzeń i obyczajów. Ciekawie było poczytać o Dzikim Gonie, Dziadach czy Szczodrych Godach

„Skarbie, wszystkie potwory są prawdziwe. Może nie zawsze wyglądają tak jak w opowieściach, ale zawsze są prawdziwe i istnieją w tej albo innej postaci.” 

Zawiodłam się zaś jeśli chodzi o zakończenie. Spodziewałam się wielkiego wow, wydarzenia wgniatającego w fotel, a dostałam dość schematyczne rozwiązanie. Mam wrażenie, że autorka poszła bardzo na łatwiznę. Nie chcę wam za dużo zdradzać, ale Katarzyna Berenika Miszczuk zostawiła sobie otwartą furtkę, by powrócić do cyklu, co moim odczuciu byłoby dobrym pomysłem, bo niestety, ale mam wielki niedosyt. 

Nic się natomiast nie zmieniło jeśli chodzi o kreacje bohaterów. Gosia dalej jest gapą pakującą się w coraz to nowe kłopoty (choć jej niektóre przemyślenia stały się jeszcze bardziej irytujące), Mieszko pozostał twardym chłopem (aczkolwiek troszkę wpadł pod pantofel), a Baba Jaga jest wciąż zgryźliwą staruszką, która jednak ujmuje swoim ciepłem i troską (wyrosła na moją ulubioną postać z całej serii). Swarożyc jest zaś jeszcze większym napaleńcem niż do tej pory, przez co zatracił urok złego chłopca, który ciągle coś knuje. Pojawiają się dwie nowe postaci, które jakoś bardziej zapadają w pamięci czytelnika, jednak nie jest to pozytywny „zapis”. 

W książce pojawiło się kilka intrygujących wątków, które mogły napędzić akcję i wprowadzić dodatkowe komplikacje w życie bohaterów, ale również tutaj autorka nie potrafiła wykorzystać ich potencjału. Część z nich bym także wyrzuciła, bo niestety nie wnoszą nic ciekawego do powieści, a tylko zwalniają akcję. 

Na Przesileniu wciąż można się dobrze bawić, gdyż autorka kolejny raz uraczyła czytelników sporą dawką żartów. 

„Żyj tak, żeby nie żałować, ale nie dbaj tylko i wyłącznie o swój interes. Rodzina jest ważna i to nieprawda, że dobrze wygląda się z nią tylko na zdjęciu. Rodzina to jedyna rzecz, którą człowiek ma w życiu. Żadne pieniądze, domy, podróże nie dadzą ci tego co ludzie tej samej krwi. W innym wypadku skończysz jak ja. Sama.” 

Mimo że Katarzyna Berenika Miszczuk nadal „karmi” czytelnika kolejnymi tajemnicami, które koniec końców zostają rozwiązane, to jednak nie jest już to ten poziom, który był w poprzednich tomach. Miałam wrażenie, że to wszystko gdzieś już niestety było. 

Poziom książki faluje. Są momenty, które rzeczywiście trzymają w napięciu, ale są też takie, które przyprawiają czytelnika o senność. Nie zaprzeczę, że wciąż jednak czyta się ją dość szybko z uwagi na lekki styl, którym posługuje się Miszczuk

Niewątpliwym atutem jest z całą pewnością okładka! Mamma mia <3 Jestem w niej zakochana. Według mnie zdecydowanie najlepsza grafika spośród wszystkich części. Ładny pan, płomienie i cały ten ognisty klimat! Tak, tak, tak! 

W moim odczuciu niestety, ale Przesilenie jest najgorszą książką z całego cyklu. Przewidywalna (może poza jednym aspektem), i przesłodzona. Zalatuje infantylnością i sztampowością. Straciła urok poprzednich części, w których praktycznie cały czas coś się działo. Smutno mi, bo naprawdę lubiłam ten cykl, a zakończenie bardzo mnie rozczarowało. Poczułam się w pewien sposób oszukana przez autorkę, która według mnie chciała przepchnąć ten ostatni tom, byle już był koniec, byle było z głowy… 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu W.A.B.




1 komentarz :

  1. Za mną już dwa tomy tego cyklu i jak na razie jestem zadowolona, a książki i styl pisania autorki bardzo mi się podobają. Niestety słyszałam, że potem jest już tylko gorzej, niemniej jednak mam nadzieję, że w dalszym ciągu będą mi się one podobać a "Przesilenie" przypadnie mi do gustu nieco bardziej niż Tobie. Mam nadzieję, bo to naprawdę klimatyczna i ciekawa historia:)
    Pozdrawiam, Justyna z http://livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.