środa, 4 stycznia 2017

Dwór mgieł i furii - Sarah J. Maas [PRZEDPREMIEROWO]


Za tych, którzy spoglądają w gwiazdy i marzą.   Za gwiazdy, które słuchają. I marzenia, które się spełniają.

Dziś przychodzę do Was z recenzją książki, która zyskała ogromną popularność na całym świecie, książki która została wybrana przez użytkowników goodreeds.com najlepszą książką fantasy – młodzi dorośli 2016 roku. Jest to kontynuacja nowej serii Sarah J. Mass. Wiecie już o jaką książę mi chodzi prawda? Uwaga! Uwaga! DWÓR MGIEŁ I FURII
„Może zawsze byłam rozbita, może moje wnętrze zawsze było mroczne.”
Panie i Panowie – wszem i wobec ogłaszam, że przeszłam na ciemną stronę mocy… Jestem stracona i nie ma już dla mnie ratunku… ale wiecie co? Dobrze mi z tym!

Póki pamiętam, na końcu recenzji znajdują się małe spoilery. Więc jeśli nie chcecie ich poznać, kiedy zobaczycie słowa „CZAS NA FINAŁ” wiecie, że to właśnie ten czas, by przerwać czytanie. Za śliczne piny, które uświetnią dzisiejszą recenzję możecie podziękować mojej kochanej Olci <3 >ukłony w jej stronę< To ona je dla Was wybrała <3

Teraz opowiem Wam pewien paradoks. Patrzcie na to: „Mam nadzieję, że autorka w kolejnych częściach nie zdecyduje się na trójkąt miłosny. To już byłaby zdecydowanie przesada. Jeśli Feyra zboczy z obranej wcześniej ścieżki, rzeczywiście będzie wtedy nędzną człeczyną.” Czyje to słowa? Moje… Taki cytacik z recenzji Dworu róż i cierni. Nawet nie wiem jak to teraz skomentować… Czy powinnam się tłumaczyć? Może, w każdym razie pokajam się trochę :D

Pamiętacie zapewne, że pierwsza część cyklu odnosiła się do baśni o Pięknej i Bestii, ta natomiast nawiązuje do mitu o Persefonie
Nie byłam maskotką, nie byłam lalką, nie byłam zwierzęciem. Ocalałam i byłam silna. Nigdy więcej nie będę już słaba i bezradna. Nie pozwolę – nie można mnie złamać. Oswoić.
Czy Feyra dostanie swoje własne długo i szczęśliwie? Przecież baśń dobiegła końca. Dziewczyna wyzwoliła fae od klątwy i jarzma okrutnej władczyni, umarła i się odrodziła, znalazła miłość… „Czy nie o tym właśnie marzą wszystkie ludzkie kobiety? O przystojnym księciu fae, który pojąłby je za żonę i do końca życia obsypywał bogactwami?” No cóż, jak widać nie wszystkie drogi Lucienie (na marginesie, nadal mam do niego słabość, choć niestety mnie zawiódł… Mam nadzieję, że odkupi swoje winy w trzeciej części.) Większość z nas chciałaby dzielić sekrety ze swoimi partnerami, uzyskiwać od nich wsparcie w trudnych chwilach, a nie być tylko ładną ozdobą, dodatkiem do nich samych. Tamlin chce zamknąć Feyrę w złotej klatce. Pragnienie zapewnienia jej bezpieczeństwa zmienia się wręcz w obsesję. Nawarstwiające się tajemnice nie poprawiają sytuacji, nie wspominając już o nowych mocach, z którymi dziewczyna sobie nie radzi i które ją przerażają. Jakby tego było mało, po spłatę długu upomina się mroczny książę – Rhysand. Odtąd dziewczyna cały tydzień w miesiącu musi spędzać na Dworze Koszmarów. A może to nie największy wróg Tamlina jest tym, kogo powinna obawiać się Feyra. Może tym razem to nie ciemność stanowi zagrożenie? Widmo nadciągającej wojny postawi Feyrę przed trudnym wyborem. Komu może zaufać? Światłu czy ciemności? Stawką jest tu już nie tylko jej życie, czy życie fae. Tutaj gra toczy się również o bezpieczeństwo ludzi…

„Nowa, jeszcze mroczniejsza i bardziej zmysłowa odsłona bestsellerowej serii Dwór cierni i róż! Nie zaśniesz, nim nie odkryjesz wszystkich sekretów!”


Wiecie już mniej więcej (bardziej mniej niż więcej :P) o czym jest „Dwór mgieł i furii”, to teraz mogę sobie trochę „pogadać”. Znacie pojęcie „klątwa drugiego tomu” prawda? (Dla tych, którzy nie wiedzą, odnosi się ono do niestety częstej tendencji, spadku poziomu treści drugiej części danej przygody względem pierwszej.) Z ręką na sercu (dla niedowiarków, nie, nie robię żadnych krzyżyków) mogę stwierdzić, że nic takiego nie miało tutaj miejsca. Dwór mgieł i furii jest według mnie zdecydowanie lepszą historią niż Dwór cierni i róż. Teraz przypomnijcie sobie słowa z akapitu wyżej. Potwierdzam, nie spałam w nocy. Jak już dostałam tę książkę w swoje łapska, to jej nie wypuściłam. Nie liczyło się, że kolokwium wisi nad głową, że wypadałoby mimo wszystko zjeść jakiś posiłek, że przecież trzeba się wyspać. Nie – ta historia pochłonęła mnie w całości (szybko, zbyt szybko – dobrze, że to nie był czas sesji). 

„Miłość – miłość mogła być zarówno lekiem, jak i trucizną.”
Początkowo książka jest raczej „stonowana”. Poznajemy nowe życie Feyry, jej dostosowywanie się do roli przyszłej żony księcia, zmaganie z koszmarami, które dręczą ją nocami, jej walkę o zyskanie większej swobody. Z każdą stroną jednak historia nabiera tempa. W końcowych stronach gna już niczym roller coaster. Akcja jest niezwykle dynamiczna. Napięcie niejednokrotnie sięga zenitu. 

Mam wrażenie, że ta część jest też o wiele bardziej emocjonalna niż Dwór cierni i róż. Może wiąże się to z tym, że pierwszą cześć cyklu czytałam kilka dobrych miesięcy temu, jednak wydaje mi się, że tutaj emocje są o wiele bardziej spotęgowane. Może to przez liczbę tak zwanych: „łzawych historii”, których znajdziemy tu trochę. 
„Są różne rodzaje ciemności – powiedział Rhys. Nie otworzyłam oczu. – Jest ciemność, która przeraża; ciemność, która koi; ciemność, która daje odpoczynek. – Wyobraziłam sobie każdą z nich. – Jest ciemność kochanków i ciemność skrytobójców. Staje się tym, czym jej nosiciel chce, żeby się stała; czym potrzebuje, żeby się stała. Sama z siebie nie jest ani zła, ani dobra.”
Bohaterowie walczą z dręczącymi ich koszmarami. Jak każda walka, i ta nie jest łatwa.
„Miewam dobre dni i dni trudne, nawet teraz. Nie pozwól tym trudnym wygrać.”
Powyższy cytat każdy z nas powinien wziąć sobie do serca. Przecież o to chodzi w życiu prawda? O podnoszenie się pomimo porażek. O walkę w imię tego co nam drogie. Powiedziałam Wam już na początku, że przeszłam na ciemną stroną mocy. Cóż, polubiłam Rhysandra – cholernie polubiłam Rhysandra. Moje postrzeganie jego postaci zmieniło się o 180 stopni. Trochę skojarzył mi się z Severusem Snapem. Myślę, że każdy, kto pozna jego historie, w mniejszym lub większym stopniu wpadnie w sidła nocy. To bohater tragiczny, bohater, który poświęcił siebie w obronie tego co mu drogie, bohater, który postrzegany jest jako zło wcielone… Jaka jest jednak prawda o księciu Nocy? Czy to rzeczywiście bezwzględny morderca i okrutnik? 

Nasza kochana Feyra natomiast się zmieniła. (I nie, nie mam tu na myśli tylko fizycznych zmian.) Nie mamy jej się co dziwić prawda? Dziewczyna sporo wycierpiała (w sumie więcej wycierpieć nie mogła, w końcu przecież umarła w tym przeklętym pałacu Amaranthy), a na dodatek musiała przywyknąć do nowej roli – narzeczonej księcia. Cóż, brzmi dumnie, ale czy jest tak pięknie, bajkowo, kolorowo? Tego Wam nie zdradzę, bo jaką mielibyście wtedy frajdę z czytania tej książki?! (No dobra, mielibyście, ale mimo wszystko będę trzymać język za zębami.)
Kiedy spędzasz tak wiele czasu uwięziony w ciemności, Lucienie, odkrywasz, że ciemność zaczyna patrzeć na ciebie.
Tamlina podsumuję trzema słowami – tchórzliwy, zdradziecki złamas. (Wierzcie mi, zasługuje na o wiele gorsze określenia. Z uwagi na to, że tę recenzję mogą czytać jednak osoby niepełnoletnie powstrzymam się od niecenzuralnych epitetów…) A tak go lubiłam… Wynagrodzili mi go za to nowi bohaterowie. A jest ich całkiem sporo. Muszę przyznać, że są to postaci, które uwielbiam. Świetni przyjaciele, którzy w swoim towarzystwie potrafią się wydurniać, szaleć, okazywać smutek czy cierpienie. Bohaterowie, którzy udowadniają jak ważna jest przyjaźń.
Głos był jednocześnie nocą i świtem, gwiazdami i ziemią, a każdy cal mego ciała uspokoił się wobec brzmiącego w nim pierwotnego rozkazu.
Jedyne co trochę mi podpadło, to zbyt dużo scen rodem z Grey'a. Są one napisane ze zdecydowanie z większym smakiem niż w tamtym tanim romansidle, jednak czy były potrzebne aż tak rozbudowane opisy, które nie pozostawiają wiele wyobraźni...  – nie wydaje mi się… (Przyznam jednak, że i w nich jest kilka smakowitych smaczków – jeju… jak to brzmi…)

Historia Dworu mgieł i furii napisana jest z o wiele większym rozmachem niż jej poprzedniczka. Poznajemy świat fae od podszewki. Zmagamy się wraz z bohaterami z ich trudnymi historiami. Śmiejemy się z nimi i z nimi cierpimy. Sarah J. Maas napisała opowieść niezwykle dopracowaną. Stworzyła wiele mrożących krew w żyłach przygód, wymyśliła mroczne tajemnice i intrygi niebezpieczne. Stworzyła historię, którą czyta się z zapartym tchem i wciąż chce się „więcej, więcej, więcej”. Uwielbiam książkowe dialogi, cięty język Feyry, sarkastyczne uwagi Rhysa i niezastąpione docinki grupy przyjaciół. Dwór mgieł i furii postawił bardzo wysokie wymagania kolejnej części przygód Feyry. Mam wielką nadzieję, że autorka sprosta stawianym jej oczekiwaniom.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że cały czas spadam bez nadziei na zakończenie lotu.
Za świetną książkę dziękuję wydawnictwu Uroboros :D Książka dostępna przedpremierowo od 11 stycznia w księgarniach Empik. W regularnej sprzedaży od 1 lutego. 

PS chyba dzieje się ze mną coś niedobrego... Najpierw miałam problem z napisaniem recenzji Piątej pory roku, a teraz ze zrobieniem zdjęć... Jakiś zły kryzys chyba mnie dopadł :(

CZAS NA FINAŁ




Uhuhu Nessta i Kasjan… Coś czuję, że będzie się działo. Pamiętacie film „Pan i Pani Smith”? Scena, w której chcą się pozabijać, a później uprawiają niesamowity seks jakoś bardzo mi pasuje do tych bohaterów…



Swoją drogą zaczęłam się zastanawiać czy w Prythainie można się rozwieść… 

Ten czas, kiedy słowa „dziwka Amaranthy” zyskują zupełnie nowe znaczenie… :( >płacze<

Mor – ubóstwiam cię <3 – „Raczej uratowała jego żałosny tyłek – wtrąciła Mor, nalewając sobie wina. – Biedne Rhysiątko dało się złapać.”

Swoją drogą, ciekawe jaka będzie nowa Nessta... Już wcześniej była niezłym ziółkiem, a tera to już chyba nie starczy skali...

W końcu i Luciena "trafił grom z jasnego nieba". Niech się biedak cieszy, że trafiło na tę siostrę. W sumie wydaje mi się, że oni rzeczywiście do siebie pasują...

Sorry... Nie mogłam się powstrzymać :D

7 komentarzy :

  1. Oh My... Suriel?? Chyba tak powinnam się odnieść, bo kocioł jest niebezpieczny a to największy shipper Rhysa i Feyry. Cóż mam powiedzieć, świetna recenzja, świetnej historii od świetnej osoby. Uwielbiam twoje porównania i smak, oraz to, że zdradza dokładnie tyle ile potrzeba. Dziękuję dziękuję i jeszcze raz dziękuję za podziękowania xD czekam z niecierpliwością na kolejne recenzje :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę w końcu poznać książki tej autorki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznaję się, że recenzję czytałam tak właściwie przez palce, wyłapując tylko poszczególne zdania, ponieważ przede mną jeszcze pierwszy tom i wiem, że na sto procent mi się spodoba. Maas jest jedną z moich ulubionych autorek i innej opcji po prostu nie widzę ;) Cieszę się, że książka ci się podobała :D

    Pozdrawiam cieplutko ^^
    Książki bez tajemnic

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam tę książkę całym sercem i mimo że czytałam ją w oryginale w maju, to nadal jest moją ulubioną <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś średnio się lubię z młodzieżówkami, a poprzednia tej autorki jakoś specjalnie mnie nie zachwyciła. Dlatego za te serie raczej też podziękuje, chociaż nie mówię stanowczego nie. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha! Zgadzam się! Czytałam po angielsku kilka miesięcy temu i też mnie ta książka dosłownie pochłonęła. Przez jakiś czas nie istniałam dla świata. Też nie przepadam za scenami seksu u Maas. W ogóle mam parę zastrzeżeń, ale i tak uwielbiam tę książkę. Kupiłam już sobie po polsku i będę czytać drugi raz ;)
    Niżej trochę SPOILERY
    Nesta i Cassian to mój ulubiony ship (to znaczy po tym oczywistym ulubionym :D). Jestem bardzo ciekawa, co się między nimi wydarzy^^ O, i co teraz zrobi Lucien? I też zastanawiałam się, czy istnieją rozwody. I co, jeśli ktoś ma żonę/męża, ale znajduje swojego mate (nie wiem, jak to jest po polsku)?

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie się za nią zabrałam :) Na empikową premierę już nie zdążę z recenzją, ale na tą standardową na pewno ^^

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.