„Miłość wyznaje się po to, by zyskać określone przywileje.”
To było coś! Zawsze obawiam się klątwy drugiego tomu. Tym razem to uczucie było tym większe, gdyż pierwszy bardzo mi się podobał, ale odetchnęłam z ulgą. Adeptka jest tak samo dobra, a właściwie nawet lepsza od swojej poprzedniczki!
Tym razem wydarzenia dzieją się znacznie szybciej niż w czasie Pierwszego roku [recenzja]. Wtedy akcja powieści toczyła się, jak sam tytuł wskazuje, na przestrzeni roku, teraz jest to dłuższy okres czasu. Jedni powiedzą, że to źle, ponieważ mogą nam umknąć istotne wydarzenia, jednak uważam, że taki zabieg wyszedł książce na dobre. Autorka bowiem serwuje nam najbardziej istotne fakty z przebiegu nauki w magicznej akademii. Co prawda kilka wątków bym rozbudowała, by dodać opowieści więcej dramatyzmu, ale to już takie moje widzimisię.
Adeptka jest z pewnością o wiele bardziej mroczna od swojej poprzedniczki. Nad Jerarem wisi widmo nadciągającej wojny, a Caltothianie poczynają sobie coraz śmielej, atakując przygraniczne posterunki. Dlatego też w drugim tomie trylogii mamy więcej akcji i potyczek pomiędzy wrogimi narodami, w których nasi bohaterowie biorą udział.
„Chcesz próbować dojść do szczęśliwego zakończenia, czy wolisz ganiać za nieszczęściem?”
Zdecydowanie bardziej niż podczas pierwszej części wysuwają się na pierwszy plan wątki miłosne. O dziwo, wcale mi to nie przeszkadza. (Może poza kilkoma fragmentami, w których pojawia się nieszczęsny trójkąt. Nie zrozumcie mnie źle, lubię zarówno tego drugiego jak i trzeciego [ach ta zazdrość <3], ale z zasady takie wątki mnie irytują.) Niemniej jednak uważam, że zostały całkiem zgrabnie i logicznie wplecione w treść. (Podzielcie się w komentarzu komu kibicujecie, jestem ciekawa waszych shipów). Podoba mi się napięcie, które Rachel E. Carter zbudowała między bohaterami, ale także ich emocjonalna bliskość.
Sami bohaterowie również się zmieniają. Niektóre doświadczenia ich wzmacniają, inne pokazują ich bardziej ludzkie oblicze (jak w przypadku niepokornego księcia). Muszę przyznać, że był moment, w którym Ry nieźle mnie zirytowała, ale niezmiennie nadal ją lubię. Jak się okazuje, nie wszyscy bohaterowie ją tacy, jak mogliśmy się spodziewać. (Moja słabość do słodkich drani nadal twa i Darren moją miłością. [Chociaż momentami miałam ochotę go ukatrupić.])
Mimo że wiedziałam jak potoczą się niektóre wątki (jeśli czytaliście recenzję pierwszego tomu, to wiecie, że zrobiłam sobie spoiler), to ani trochę nie byłam spokojniejsza podczas czytania Adeptki. Ba, cała moja wiedza na temat treści książki jakby wyparowała i z wielkim zaniepokojeniem śledziłam losy bohaterów.
W pewnym momencie książki stwierdziłam, że jej czytanie przyprawi mnie o dwubiegunówkę. Autorka serwuje nam taki emocjonalny rollercoaster, że bardzo szybko przechodzimy z niemalże euforycznego stanu w fazę ciężkiej depresji.
„Niech ci, którzy nas kochają, kochają nas jeszcze bardziej.”
W Adeptce mamy do czynienia z o wiele większą ilości intryg niż w pierwszej części. Muszę przyznać, że jedna bardzo mnie zaskoczyła. Spodziewałam się, że jakoś wybrną z tego impasu, ale przyznam szczerze, że obstawiałam zupełnie inne rozwiązanie.
Druga część Czarnego maga jest niemalże sto stron dłuższa od swojej poprzedniczki, to i tak kończy się zdecydowanie zbyt szybko. „Połknęłam” ja w jedno popołudnie, a po zakończeniu Pierwszego roku powtarzałam sobie, że podczas drugiego tomu będę sobie dawkować przyjemność… Guzik wyszło.
Ponownie chylę czoła przed wydawnictwem przed świetną okładką. Uroboros – daliście czadu.
Autorka kolejny raz ujęła mnie swoim stylem. Uwielbiam jej sposób opisywania pojedynków i strać. Robi to niezwykle obrazowo i człowiek ma wrażenie, jakby stał tuż obok toczących bój bohaterów.
Adeptka jest naprawdę świetną kontynuacją cyklu Czarny mag. To bardzo emocjonalna powieść, w której miłość przeplata się z wojną, nienawiścią i intrygami. Historia przepełniona intrygami i tajemnicami. Bohaterowie odkrywają przed nami swoje kolejne twarze, a sama przygoda jest niezwykle dynamiczna i przepełniona zwrotami akcji. Z niecierpliwością wyczekuję ostatniego tomu cyklu Mam nadzieję, że jego premiera już wkrótce.
Za świetną książkę dziękuję Wydawnictwu Uroboros <3
Bardzo ładne zdjęcia i przepiękna okładka! "Czarny mag. Pierwszy rok" przeczytałam zaraz po premierze i nie mogę doczekać się "Adeptki" :)
OdpowiedzUsuńDzięki :D Ja z niecierpliwością wyczekuję trzeciej części :D Tam to się dopiero ma dziać... :D
UsuńTo ja z kolei byłam nieco rozczarowana :/ Dla mnie tutaj trochę tę klątwę drugiego tomu widać, jednak liczę, że trzeci tom będzie o wiele lepszy.
OdpowiedzUsuń:( Z tego co czytałam, w trzeciej się dopiero nieźle pokomplikuje :D Zobaczymy :D
Usuń