Lauren ma prosty plan nażycie: skończyć szkołę, dalej rozwijać swojego bloga DIY i poślubić kogoś sławnego. W swojej przyszłości widzi jeszcze dwa słodkie pieski i bardzo dużo brokatu. Klasyczne „i żyli długo i szczęśliwie”.
Plany krzyżuje Harrison, szkolny przyjaciel jej brata, który nagle postanawia zamieszkać w ich domku gościnnym. Przecież to studio nagraniowe Lauren! Gdzie ma teraz kręcić nowe filmy dla swoich fanów?
Dziewczyna decyduje się na ignorowanie intruza. Jakoś przeczeka jego niechcianą obecność i wróci do swojej kreatywnej codzienności. Gdyby tylko Harrison nie był taki przystojny… i zabawny… i zdolny… i wkurzający!
Czy kiedy przyjdzie pora przeprowadzki, Lauren będzie w stanie rozstać się z Harrisonem? W sumie każda chwila z nim spędzona ma w sobie jakiś tajemniczy blask.
Do książki podeszłam z dużym dystansem. Pierwszym, co mnie uderzyło była różowa okładka. Zważywszy na to, że nie cierpię tego koloru (dzięki Dolores Umbridge), mimowolnie czułam uprzedzenie i prawie że słyszałam krzyczący w głowie alert: „uciekaj! To kiepskie romansidło, którego nie chcesz znać!” Ale.. pewnie zdążyliście już zauważyć, że miewam skłonności masochistyczne, dlatego właśnie pewnego wieczora, kiedy zdecydowanie powinnam iść już spać, gdyż pobudka o 4.30 wręcz darła się na mój zdrowy rozsądek, że zostało tylko 5h do budzika, sięgnęłam po Odrobinę brokatu.
I… wciągnęłam się… (Co nie wyszło mi na dobre, ze względu na porę i późniejsze bycie zombi na
zajęciach.)
zajęciach.)
Praktycznie historia blogerki i Harrisona zaintrygowała mnie od pierwszej strony. Dlaczego? Cóż, opowieść o wspomnianej przed chwilą dwójce jest lekka i bardzo przyjemna w odbiorze.
Chcąc opisać w kilku słowach fabułę można posłużyć się fragmentem piosenki Sylwii Grzeszczak: „mijamy się”. O dziwo, taki schemat wcale mnie nie irytował, a wręcz przeciwnie, podobał mi się.
Harrison jest facetem, którego chciałaby prawdopodobnie większość kobiet. Przystojny, inteligentny, odrobię sarkastyczny i złośliwy (ale w ten czarujący sposób). Potrafi zaopiekować się kobietą i zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa.
Lauren to z kolei dziewczyna, która ma swoje pasje i oddaje się im w pełni. Jest zagubioną nastolatką, która nie wie jeszcze, co chce robić w dorosłym życiu i jakie wybrać studia. Bardzo dobrze ją rozumiem, bo sama miałam ten problem. To taka typowa „dziewczyna z sąsiedztwa”.
Paradoksem dla mnie było to, że problemem związkowym była różnica wieku między bohaterami, która uwaga, wynosiła 3 lata (?!). Rozumiem, on po studiach, ona jeszcze przed, ale litości…
Shari L. Tapscott całkiem zgrabnie wyszło przedstawienie interakcji między bohaterami. Momentami miałam wrażenie lekkiej sztuczności dialogów, jednak przeważnie były „realistyczne”. Polubiłam bohaterów, jednak nie mogę powiedzieć, że były to postacie oryginalne. Często postępowali schematycznie i najzwyczajniej w świecie nie zaskakiwali czytelnika. Brakuje im tej fajnej „ikry”.
Jeśli liczycie na jakieś zwroty akcji, to zapomnijcie o tym. Nie było tu ani wielkich dramatów, ani wzruszeń.
Wspomnę jeszcze tylko o okładce. Choć początkowo mnie denerwowała, okazało się, że bardzo dobrze pasuje do treści książki.
„Odrobina brokatu” to lekka książka, która niczym nie wybija się z innych młodzieżówek opowiadających o romansie pomiędzy dwojgiem młodych ludzi. To bardzo dobra alternatywa od „poważniejszych” książek. Czyta się ją bardzo szybko. Ot, taka pozycja na jeden wieczór.
Zważywszy na to, że rzadko czytam tego typu książki, to pozycja Shari L. Tapscott naprawdę mi się podobała, jednak wydaje mi się, że dla osób, które „siedzą” w tego typu historiach „Odrobina brokatu” będzie nudna.
Zważywszy na to, że rzadko czytam tego typu książki, to pozycja Shari L. Tapscott naprawdę mi się podobała, jednak wydaje mi się, że dla osób, które „siedzą” w tego typu historiach „Odrobina brokatu” będzie nudna.
Już czytałam recenzję o tej ksiażce i wtedy podjęłam decyzję, że chcę przeczytać. Teraz się tylko upewniłam.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, czy Ci się spodoba :D
UsuńMnje ta książka w ogóle nie zainteresowała, więc jej nie brałam. I chyba dobrze, bo mnie pewnie zanudziłaby na śmierć, bo jednak dużo takich historii czytałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
Biblioteka Feniksa
Ja dostałam w sumie przypadkiem xd Okazała się dobrą odskocznią, ale tak jak napisałam, czytam bardzo mało tego typu historii :D
UsuńPodobała mis ie ta książka! Taka lekka, przyjemna i urocza historia idealna na lato :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Faktycznie :D Na lato jak znalazł :D
UsuńPoczątkowo miałam w planach tę książkę, ale po kilku recenzjach, które przeczytałam chyba sobie jednak ją odpuszczę. Lubię jak dużo się dzieje i autor dostarcza wielu emocji, a tu chyba tego nie będzie.
OdpowiedzUsuńTutaj niestety tego jak na lekarstwo :(
Usuń