„Słowo niesie się jak trawiący las ogień.”
Starożytne zło opanowuje kolejne lądy Erdas. Z każdym dniem staje się bardziej bezwzględne. Coraz poważniej zagraża więzi łączącej zwierzoduchy z ich opiekunami. A najbardziej interesują je Wielkie Bestie.
Conor, Abeke, Melin i Rollan są zdeterminowami, by powstrzymać mroczną siłę. Rozdzielają się i razem ze swoimi zwierzętami rozpoczynają rozpaczliwe wyprawy: głęboko pod ziemię i na krańce Erdas. Gdy ich sojusznicy ponoszą porażkę za porażką, młodym bohaterom nie pozostaje nic innego, jak stawić czoła złu. Z obranej drogi już nie da się wycofać…
To już drugi tom nowej serii Spirit Animals – Upadek Bestii. Pieczę nad tą częścią powierzono znanej z serii Odcienie magii V.E. Schwab. Mnie autorka „kupiła” Mroczniejszym odcieniem magii, więc byłam ciekawa, co tym razem „zmaluje”.
Sprostała nieprostemu zadaniu i bardzo dobrze poradziła sobie z kreacją świata Erdas. V.E.Schwab poświęciła sporą uwagę na dopracowanie tego magicznego miejsca. Skupiła się na opisie krainy i podkreśleniu charakterów postaci, jednak troszkę mniej uwagi poświęciła na przygody.
Nie mogę powiedzieć, że mało się działo, by byłaby to nieprawda, ale jednak intensywność historii spadła.
„Złodziej na zawsze pozostanie złodziejem.”
Lubię styl prowadzenia historii przez Schwab, jednak tym razem trochę mi zabrakło. Widać, że autorka położyła nacisk, by historia była spójna i dobrze współgrała z poprzednią częścią, skupiła się na opisach nowej krainy i kultury, która pojawiła się w powieści. Sporą uwagę poświęciła również na „naziemne” przygody Rollana i Abeke. Choć lubię wszystkich bohaterów, to jednak przygody Conora i Meilin w podziemnym mieście były o wiele ciekawsze i o wiele bardziej „skomplikowane” niż wspomnianej dwójki . W tym tomie jednak, to te na powierzchni zyskały miano pierwszoplanowych.
Czy wyszło to na dobre – raczej nie. Eliot Schrefer idealnie potrafił zsynchronizować ilość przygód i ich intensywność w połączeniu z zagłębianiem się w charakter bohaterów, czego tym razem zabrakło. W Nieśmiertelnych strażnikach każda kolejna strona skrywała nowe tajemnice i zmuszała czytelnika do wysilenia „mózgownicy” – co tym razem może się zdarzyć i jakie będą tego konsekwencje. Nic nie było tu oczywiste. Niebezpieczeństwa czyhały na każdym kroku. Tutaj jest tego mniej.
„Prawdziwy przywódca wie, kiedy należy podążać za kimś innym.”
Jak już wspomniałam, tym razem częściej przebywamy na świeżym powietrzu niż wśród podziemnych jaskiń z Rojem czyhającym za zakrętem i skupiła się na Rollanie i Abeke. Czyżby zabrakło jej pomysłu na przygody pod powierzchnią? To wielce prawdopodobne. Odnajdywanie Bestii jest emocjonujące, a złoczyńca depcze naszym bohaterom po piętach, chcą powiększyć swoją kolekcję Wielkich Bestii. Czy jednak to ich misja powinna być w centrum uwagi? Nie, przynajmniej moim zdaniem.
Co było najlepsze i najciekawsze? Zdecydowanie wątek postaci przywdzianych w czerwone płaszcze. Nadal nie wiemy, kim są – widzimy tylko to, że to niesamowicie sprawni wojownicy, którzy kryją się pod tajemniczymi imionami/pseudonimami. Wydają się być sprzymierzeńcami jednak wciąż pozostaje pytanie – czy można zaufać komuś, kogo się nie zna?
„Nie chcemy udawać, że nic się nie wydarzyło. Nie możemy wymazać przeszłości, a jedynie spróbować ją przezwyciężyć.”
Okładka kolejny raz świetna. Przyciąga wzrok, wpasowuje się w klimat i nawiązuje do treści książki. Poza tym, jest po prostu bardzo ładna. Szyta, w twardej okładce - to lubię!
„Spalona ziemia” nie do końca sprostała moim, powiedzmy szczerze wysokim, wymaganiom. Była mniej porywająca niż jej poprzedniczka – Nieśmiertelni strażnicy. Autorka albo nie miała pomysłu, albo miała ich za dużo, bo nie do końca sprostała zadaniu. Szkoda, że nie wykorzystała potencjału. Pamiętajmy jednak o tym, że ta książka jest ciekawa. Jeśliby nie przyrównywać jej do pierwszej części, to jest naprawdę dobra. Mnie się podobała, a zważywszy na to, że jestem dorosła, dzieciom tym bardziej przypadnie do gustu.
Ta książka ślicznie się prezentuje! *.*
OdpowiedzUsuńBuziaki! :* Dolina Książek