„Każdy w życiu gra wiele różnych ról, ale to nie znaczy, że wszystkie są kłamstwem.”
Królestwo na krawędzi wojny.
Dziewczyna, która nie chce wyjść za mąż.
Żołnierz, który musi udowodnić swoją wartość. Sage Fowler, w której ojciec rozbudził pasję do książek i której wpajał, że sama może decydować o sobie, jest inteligentna, odważna i nie zamierza wychodzić za mąż. Przyjmuje więc propozycję swatki i zaczyna szpiegować potencjalnych kandydatów na mężów dla wpływowych panien. Kiedy podczas jednej z tajnych misji spotyka księcia, sprawy się komplikują.
Kiedy pierwszy raz przeczytałam o tej książce, pomyślałam – muszę ją mieć! Co z tego, że to nie jest fantastyka, co z tego, że będzie romans, co z tego, że teoretycznie jestem na to za stara, wiedziałam, że „Pocałunek zdrajcy” z pewnością zawita do mojej biblioteczki.
Wiecie co – to było naprawdę dobre!
„Plotki są dla osób o ciasnym umyśle.”
Muszę przyznać, że dopiero kiedy książka wpadała mi w ręce zauważyłam, że jest porównywana do serii Rywalek. Znam ją i powiem szczerze, że tak jak tomy o Americe Singer jeszcze mi się względnie podobały, to te o jej córce, były już kiepskie. Dlatego też ta „rekomendacja” nieco mnie zniechęciła. Nawet nie wiecie, jakie miłe było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że Pocałunek zdrajcy jest o niebo lepszy niż książki Kiery Cass. (Tak na marginesie to porównanie, moim
zdaniem uwłacza książce Beaty.)
„Mam pełne prawo rujnować sobie życie.”
Erin Beaty zrobiła wszystko tak, jak być powinno. Stworzyła świetne postaci, wykreowała bardzo ciekawe przygody i co najważniejsze wykorzystała potencjał, jaki krył się w historii! Na tym mogłabym zakończyć recenzję, jednak chyba ani Was, ani mnie by to nie usatysfakcjonowało.
Autorka stworzyła bardzo intrygującą kobiecą bohaterkę. Muszę przyznać, że od samego początku przypadła mi do gustu. Co jest jej atutem? To, że nie jest kolejną walczącą, wyidealizowaną twardą babką. Sage nie można odmówić odwagi czy charyzmy. Jest zdolna do poświęceń i nie boi się trudnych wyzwań. Nie chce jednak pogodzić się z losem, jaki spotyka młode panny „na wydaniu” i z całych sił próbuje odmienić swoje przeznaczenie. To postać pełna empatii i refleksji. Nie jest superbohaterką, która nie odczuwa lęku i trzyma emocje na wodzy, nie pozwalając im wydostać się na powierzchnię. Bywa impulsywna i jest niezwykle spostrzegawcza. Zdecydowanie trafiła go grona moich ulubionych postaci!
Nie jest to zresztą jedyna kobieca bohaterka, która zasługuje na uwagę. Pani Rodelle czy Lady Clare również zwracają uwagę czytelnika. Nie zabrakło tu również bardzo ciekawych męskich postaci. (Co ci mundurowi robią z kobietami <3) Quinn, Ash, Casseck czy Charlie są po prostu świetni. Autorka nie zapomniała jednak o stworzeniu czarnych charakterów, podłych intrygantów i okrutników dążących po trupach do celu. Brawo za zróżnicowanie osobowości. Dzięki temu historia jest o wiele bardziej rzeczywista.
„Nie cała mądrość pochodzi z książek. Tak naprawdę to bardzo niewiele.”
Skoro jesteśmy już przy różnorodności postaci, nie można zapomnieć o warstwie emocjonalnej powieści. Erin Beaty bardzo zgrabnie żongluje uczuciami czytelnika. Potrafiła w taki sposób przelać je na papier, że czytając powieść doskonale można wczuć się w odczucia bohatera. Złość, niechęć, niepokój, odrzucenie, stratę, a także ból i zwątpienie są bardzo wyraźnie zarysowane.
Na koniec autorka zadaje nam bolesny cios w wątrobę. Z jednej strony lubię ją za to jeszcze bardziej, gdyż nie bała się wykonać tego bądź co bądź odważnego kroku, z drugiej jednak hejtuję ją całym sercem!
„Dowódca nigdy nie powinien wydawać rozkazów, których sam nie chciałby spełnić.”
Czytając porównanie do Rywalek, myślałam, że akcja powieści będzie się toczyć wokół Concordium (wydarzenie odbywające się co pięć lat w stolicy, na którym swatani są ze sobą najbardziej wpływowi członkowie rodzin) i tego całego swatania, ale na szczęście moje założenie było błędne. Zamiast ckliwych romansów, zalotnego mrugania rzęsami i wspaniałych strojów dostałam trzymającą w napięciu przygodę z wieloma intrygami i politycznymi rozgrywkami! Ach… byłam w siódmym niebie! Nawet wątek romantyczny nie mógł mi tego zepsuć. Był napisany z wielkim wyczuciem, a uczucie między bohaterami nie było wepchnięte na siłę, tylko pokazane ze smakiem. Rodziło się powoli, dzięki wspólnie przeżytym chwilom i przygodom.
„Jeden z najlepszych sposób, żeby osiągnąć zamierzony cel, to stworzyć fałszywy wybór.”
Muszę pochwalić autorkę za dopracowanie swojej powieści. Pozornie mogłoby się wydawać, że to jedna z tych prostych i łatwych do rozgryzienia książek, jednak nic bardziej mylnego. Erin Beaty stworzyła bardzo interesujący świat. Żeby zrozumieć niektóre powiązania, trzeba się dobrze wczytać i być skupionym, bo ważne niuanse mogły umknąć. Ciekawe wątki historyczne krainy, jak i sama historia opowiedziana przez autorkę na kartach powieści, sprawiły, że nie mogłam oderwać się od Pocałunku zdrajcy. Erin Beaty ma wielką lekkość pisania. Potrafi wciągnąć czytelnika w wykreowany przez siebie świat już od pierwszych stron. Akcja nie zwalnia ani na moment, a i zwroty są zaskakujące. Autorka zamieściła również w książce to, co tak bardzo lubię: humor i sarkazm. Czas przy powieści mija bardzo szybko, za szybko. Po skończeniu książki miałam ogromny niedosyt. Chciałam więcej i więcej… Żałowałam, że ta opowieść dobiegła już końca.
Klimatyczna okładka to też niewątpliwy walor ksiażki. Z reguły nie jestem zwolenniczką wyfiokowanych panien w balowych sukniach, jednak ta, wyjątkowo mi się podoba (okładka, nie panna). Ciekawa kolorystyka zdecydowanie przyciąga wzrok. Skłania, by sięgnąć po książkę i zapoznać się z nią bliżej. Tylko dolny napis „szpeci” okładkę. „Tył” również jest niezmiernie intrygujący. Twarze wokoło ramy wzbudzają niepokój i budują klimat.
„Gniew był płaszczem, który nosiła z przyzwyczajenia, chociaż na dłuższą metę nie dawał jej ciepła.”
Świetni bohaterowie, nieprzewidywalna i zaskakująca historia, znakomicie stworzony świat – czego chcieć więcej? Hmm… ja nie wiem. Dostałam naprawdę dobrą powieść z intrygami, tajemnicami, politycznymi zagrywkami, wieloma zwrotami akcji i przednią opowieścią. Książka ma niezwykły klimat. Ciągle czyhające niebezpieczeństwa i niepewność powodują, że ciekawość narasta z każdą kolejną stroną. Pocałunek zdrajcy bardzo mi się podobał. Zdecydowanie powrócę do niego jeszcze w przyszłości. Jest jedną z wybijających się książek młodzieżowych ostatniego czasu.
Bardzo obawiam się kontynuacji. Mam wrażenie, że autorka może zepsuć serię, a tego jej nie wybaczę. Żyję więc w rozdwojeniu – z jednej strony bardzo chcę dorwać drugą część w swoje łapki (co niestety będzie możliwe dopiero w przyszłym roku, gdyż światowa premiera planowana jest dopiero na lipiec [to jest jawne znęcanie się!]), z drugiej jednak bardzo się jej obawiam. Mam jednak nadzieję, że będzie tak samo dobrze, jak teraz.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz