wtorek, 5 lutego 2019

Chciałbym być sobą. „Save me” – Mona Kasten – recenzja przedpremierowa

„Byłem miastem, którego nigdy nie chciałem widzieć. Byłem huraganem, którym nigdy nie chciałem być.”

O Monie Kasten słyszałam już przy okazji jej poprzedniego cyklu Begin Again, ale wtedy było mi jakoś nie po drodze z tą historią. Kiedy jednak zobaczyłam opis Save me, stwierdziłam, że chcę poznać losy Ruby Bell i Jamesa Beauforta. Z uwagi na to, że zbliżają się walentynki, tym chętniej sięgnęłam po powieść. 

On jest bogatym dzieciakiem, któremu wszystko uchodzi w szkole na sucho. Korzysta ze swojej pozycji i kasy, której ma pod dostatkiem. Ona pochodzi z biednej rodziny, a w Maxon Hall jest tylko dzięki stypendium. Dla dziewczyny nie liczą się władza, pieniądze i imprezy, pragnie wyłącznie spełnić swoje marzenie i studiować na Oksfordzie. Przez całe liceum stara nie rzucać się w oczy i schodzić z drogi samozwańczym przywódcom szkoły. Los jednak sprawi, że drogi Ruby i Jamesa się przetną. Dziewczyna pozna bowiem sekret, który może zagrozić jego rodzinie. Chcąc nie chcąc bliżej pozna Beauforta i… nie pozostanie mu obojętna. Czy jednak uda im się pokonać różnice, jaki ich dzielą? 

Kolejny raz mamy oklepany już w literaturze młodzieżowej schemat „od nienawiści do miłości droga jest krótka”. Czy tym razem był on zjadliwy? A i owszem. Mona Kasten całkiem ciekawie przedstawiła relację pomiędzy dwojgiem głównych bohaterów. Uczucie rodzi się dość powoli i jest „logiczne”. (Zastanawiam się czy nie uczucie może być logiczne, ale załóżmy, że na potrzeby tej recki, może, gdyż nie potrafię znaleźć bardziej odpowiedniego słowa.) 

James ma w sobie coś ze złego chłopca, ale nie wpisuje się idealnie w ten typ bohatera. To dzieciak, którego zepsuła rodzina i kasa. Przez to, iż całe życie miał wszystko, czego praktycznie tylko zapragnął, ale z drugiej strony nie mógł być tym, kim marzył, ponieważ rodzice wytyczyli już dla niego ścieżkę, którą musiał podążać, wybierając zawód i uczelnię, stał się toksyczny w relacjach z osobami, na których mu zależy. (Czasem miałam wrażenie, że mógłby mieć borderline, ale to już pewnie moje zboczenie zawodowe.) Mimo wszystko jest facetem, którego da się lubić. Docenia się jego troskę o siostrę, współczuje presji, w jakiej się znalazł. (Nie zmienia to również faktu, że wielokrotnie został nazwany przeze mnie cwelem, bo zachowywał się jak idiota.) 

Ruby zaś ma swój cel, do którego dąży przez całe życie. Autorka fajnie ją wykreowała. Dziewczyna jest sympatyczna, ale także ma swoje zasady i nie boi się sprzeciwić pupilkowi całej szkoły. Był fragment, w którym mnie dość mocno zirytowała, ale powiedzmy, że to pierwsza część, więc chwilowo puszczę jej to w niepamięć. 

Bohaterowie drugoplanowi są bardzo kiepsko zarysowani. Jest kilka postaci np. Ember (siostra Ruby), Alistar (przyjaciel Jamesa) tudzież Lydia (siostra Beauforta), które zostały mi w pamięci, ale to głównie przez wzgląd na problemy z jakimi się stykają, a nie na to, jakimi są osobowościami. 

„Moi rodzice zawsze powtarzają, że świat stoi przede mną otworem. Że nie ma znaczenia, skąd pochodzę i dokąd zmierzam. Uczyli mnie, że mogę robić wszystko, czego zapragnę, i że nie powinnam się niczego bać. Moim zdaniem każdy człowiek powinien mieć prawo wyboru.” 

Mona Kasten w Save me porusza temat dorastania i zmagania się z życiowymi wyborami. Mamy więc opis zmagań bohaterów z trudnościami dostania się na studia, pierwszymi miłostkami, ukrywaniem swoich preferencji seksualnych czy choćby nadużywaniem alkoholu i narkotyków. Całkiem nieźle przedstawiono tu warstwę emocjonalną. Doskonale widzimy, a jakimi emocjami przyszło się mierzyć bohaterom. Fakt, że niektóre z wątków zostały potraktowane po łebkach, ale jeszcze nic straconego. W końcu to dopiero pierwsza część z trylogii Maxon Hall.

Jeśli zaś chodzi o samą historię, nie liczcie na to, że jest ona jakaś oryginalna czy nowatorska. Podobnych znajdziecie z całą pewnością wiele. (Mnie momentami bardzo kojarzyła się z Papierową księżniczką.) Niemniej jednak widać, że autorka ją przemyślała i doskonale wiedziała, co chce przekazać czytelnikowi. Została napisana w konsekwentny sposób. Mona Kristen ma bardzo lekki styl pisania, co także niewątpliwie bardzo ułatwia czytanie. Zdecydowanie jest to pozycja, którą da się pochłonąć w jeden wieczór. Opowieść sama w sobie jest interesująca i nie ma nudnych rozdziałów, gdyż praktycznie cały czas coś się dzieje. 

Na uwagę z pewnością zasługuje także okładka. OMG! Jest cudowna. Minimalistyczna, a jednak przyciągająca wzrok. UWIELBIAM! 

Chociaż Save me nie okazało się typową propozycją walentynkową, to niewątpliwie warto zwrócić na nią uwagę. Mnie bardzo wciągnęła (co jest wyjątkiem, bo z reguły nie lubię tego typu literatury). Z całą pewnością dobrym zabiegiem jest przedstawienie historii z perspektywy zarówno Ruby jak i Jamesa. Dzięki temu o wiele lepiej możemy poznać bohaterów, ich motywacje, uczucia. Historia, chociaż nie grzeszy oryginalnością, jest interesująca i emocjonująca. Czekam na kolejny tom. Dobrze, że ten pojawi się już całkiem niedługo. 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Jaguar <3 





8 komentarzy :

  1. Książka brzmi schematycznie, nie przekonuje mnie, ale okładkę ma zacną. :D

    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I taka trochę jest :D Ale mimo wszystko mi się podobała :D

      Usuń
  2. Ba :) zaliczona. Fakt nie wspomniałam o tym w swojej recenzji, ale problemy dorastających młodych ludzi całkiem nieźle zostały przedstawione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A drugi tom już niedługo :D Będziemy czytać i marudzić, co oni znów nawywijali :D

      Usuń
  3. Czekam z niecierpliwością, aż sama będę mogła zapoznać się z tą historią <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie najbardziej boję się tej schematyczności i że będzie to kolejne romansidło młodzieżowej z bad boyem. Jak widać, chyba tego można się spodziewać. Mam tylko nadzieję, że autorka ugryzła to w jakiś ciekawy sposób i książka jednak mi się spodoba.
    I zgadzam się co do okładki, jest śliczna. *-*
    Lost In My Books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest taki typowy bad boy, więc to już na pewno na plus xd

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.