Strony

piątek, 7 września 2018

„Historia pewnej dziewczyny” – Sara Zarr – recenzja książki

„Każdy ma w życiorysie coś, co wolałby z niego wymazać.” 

Prawdę powiedziawszy po przeczytaniu książki Sary Zarr mam w głowie niezły mętlik, więc jeśli recenzja będzie nieco nieskładna, proszę, wybaczcie. 

Przeszłość może okazać się Twoim największym wrogiem. 
Pacifica w stanie Kalifornia. Na restauracyjnym parkingu ojciec nakrywa swoją trzynastoletnią córkę i jej starszego chłopaka w jednoznacznej sytuacji. Nie potrzeba wiele czasu, by o tym wydarzeniu dowiedziała się cała okolica. Dziewczynie szybko przypięto łatkę, której nie może się pozbyć mimo upływu kolejnych lat, a od nieprzychylnych spojrzeń nie jest wolna nawet we własnym domu. Czeka ją trudna walka o zmianę osądu na jej temat i szansę na wyrwanie się z upokarzającej roli miejscowej puszczalskiej. 

Każdy w życiu zrobił coś, czego żałuje. Podobnie było z Deanną Lambert, aczkolwiek jej „przewinienie” odbiło się znacznie bardziej na życiu zarówno młodej dziewczyny jak i rodziny nastolatki. Musicie przyznać, że nikt z nas nie chciałby zostać przyłapany przez rodzica na uprawianiu seksu, a co dopiero kiedy ma się trzynaście lat. 

Pewnie wielu z was pomyśli zupełnie podobnie jak koledzy Deanny. Puszczalska i tyle, ale tak naprawdę pod tym pobieżnym spojrzeniem osób z zewnątrz kryło się znacznie więcej. Dziewczyna pragnęła być tylko przez kogoś zauważona, pragnęła być wyjątkowa, doceniana, wysłuchana. Myślała, że tylko poprzez seks z chłopakiem, który dał jej namiastkę szczęścia będzie to możliwe. Dopiero po latach doszła do wniosku, że mogła powiedzieć „nie”. 

Mam bardzo ambiwalentne uczucia względem Historii pewnej dziewczyny. Jakieś ¾ książki naprawdę mi się podobało, ale ostatnie rozdziały, to totalne nieporozumienie. 

Deanna Lambert zmaga się ze swoją przeszłością, z tym, że ojciec jej nie akceptuje, że nawet nie zwraca się do niej po imieniu. Właściwie to nie dogadywała się z obydwojgiem rodziców i tylko przebywając z bratem, jego dziewczyną i malutką April (siostrzenicą) czuła się szczęśliwa. 

Naprawdę fajnie czytało się o emocjonalnych zmaganiach Deanny. Ta część książki wyszła autorce całkiem zgrabnie. Podobnie zresztą jeśli chodzi o jej relacje interpersonalne z bliskimi jej ludźmi, zarówno te koleżeńskie jak i napięte, rodzinne. 

Kiedy zaczyna się jednak wątek z Tommym, wszystko zaczyna się sypać niczym domek z kart. Możecie mi wierzyć, że serio lubię przemiany, jakie zachodzą w bohaterach, ale na wszystkie świętości, niechże będą one stopniowe, a nie dzieję się praktycznie od tak, a niestety, ale w książce Zarr właśnie tak się dzieje (przynajmniej takie właśnie odniosłam wrażenie). 

Na każdą historię składa się wiele różnych prawd, zależy tylko, którego jej uczestnika o to zapytasz. Podobnie było i tym razem. Troje uczestników, trzy różne wersje, które rozrosły się do miana miejscowej legendy. Nikogo jednak nie obchodziło, co czuje pozostawiona sama sobie trzynastolatka. 

Muszę jednak pochwalić autorkę za kreację bohaterów. Postacie spod pióra Zarr wyszły zgrabnie i dość rzeczywiście (oczywiście jeśli pomijam ostatnie rozdziały). 

Autorka rzuca czytelnika na głęboką wodę. Oprócz nawarstwiających się problemów z ojcem zderzamy się z nieplanowaną ciążą i młodym rodzicielstwem, napiętnowaniem społecznym czy prześladowaniem. Zarr potrafiła poruszyć trudne problemy społeczne i zrobiła to całkiem zgrabnie, jednakże (tak, wiem, powtarzam się) całkowicie skopała końcówkę. Chciałoby się zapytać, dlaczego?! Tak dobrze szło i padło… Zawsze najbardziej bolą mnie spartaczone zakończenia, które niestety, ale przekreślają wartość całej powieści. Co jak co, ale takiego czegoś się nie robi. 

Historię prawdziwej dziewczyny czyta się naprawdę szybko. To opowieść na jeden wieczór. Czytelnik jest ciekaw dalszych losów bohaterów, ale również wczuwa się w emocje głównej bohaterki. 

Czy w ogólnym rozrachunku książka mi się podobała? Właściwie nie wiem. Warstwa psychologiczna była nieźle rozpisana, podobnie zresztą bohaterowie. Historia nie zachwyca oryginalnością, ale intryguje. Owszem, jest trochę szokująca, jednak przyznam szczerze, że według mnie było to jej atutem. Czy wrócę do Historii pewnej dziewczyny? Wątpliwe. Niestety, ale dla mnie to książka na raz. Nie doszukujcie się w niej jakichś głębszych przesłań, gdyż tym bardziej zwątpicie w jej wartość, ale jako alternatywa na nudny wieczór się sprawdzi. 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu YA!


1 komentarz :

  1. Do mnie ta książka przede wszystkim dotarła. Była bardzo autentyczna - taka zwykła historia o pewnej, nijakiej dziewczynie, która z powodu jednego błędu miała pod górkę przez większość życia... Deanne można z łatwością zrozumieć. To postać z krwi i kości.

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.