Strony

sobota, 25 listopada 2017

„Goodbye days” – Jeff Zentner


„W jednym miejscy światło gaśnie, gdzie indziej się zapala. Korowód śmierci. Korowód życia. Żyjemy, a potem już nas nie ma.”
Co jeśli mógłbyś spędzić ostatni dzień z kimś, kogo straciłeś?

Pewnego dnia Carver Briggs miał wszystkich trzech najlepszych przyjaciół, rodzinę wspierającą i reputację utalentowanego pisarza w swojej szkole średniej Nashville Academy for the Arts.

Następnego dnia stracił wszystko, kiedy posłał prosty tekst przyjacielowi Marsowi, tuż przed Marsem, Eli i Blake zginęli w wypadku samochodowym.

„Gdzie jesteście? Odpiszcie, proszę.” – to ostatnia wiadomość jaką Carver Briggs wysłał do swoich trzech najlepszych przyjaciół. Nigdy nie przypuszczał, że może to doprowadzić do ich śmierci.
Mocna i poruszająca powieść. Literatura najwyższych lotów.

Dziś będzie raczej krótko i może odrobinę filozoficznie. (i tak subiektywnie, jak nigdy dotąd – jakoś nie umiem się zdystansować od tej książki)

Zacznę może od tego, że Goodbye days nie jest typową książką dla nastolatków. Nie znajdziecie tu taniego romansu, banalnego uczucia, czy standardowej burzy hormonów. To książka, która opowiada o stracie przyjaciół, którzy odeszli nagle, niespodziewanie, o tym, jak trudno pogodzić się z taką stratą. 

„Poczucie winy nie zasypia. Pożera mnie przez cały czas.”

Motyw śmierci często przewija się na kartach powieści, jednak rzadko pojawia się on w młodzieżówkach, a już na pewno nie na taką skalę. Autor ukazał sposoby przeżywania żałoby. Pokazał różne oblicze cierpienia po stracie bliskich. Żal rodziny, przyjaciół, partnerów. Zachowania, która dla wielu z pewnością wydają się dziwne, ale… kto tak naprawdę zna „dobry sposób” na
przeżycie żałoby?

„Zastanawiam się czy gdzieś przez wszechświat pędzi jeszcze drobna fala, którą wzbudziliśmy, siedząc w tym salonie i rycząc ze śmiechu jak dwóch idiotów. Może i ona rozbije się o jakiś brzeg, gdzieś pod bezkresnym niebem, poza zasięgiem naszego wzroku. Może i ona zniknie. A może będzie płynąć bez końca.”

Książka Jeffa Zentnera jest niezwykle emocjonalna. Mnie czytało się ją szczególnie ciężko… Odkładałam ją i do niej wracałam… Dlaczego? Cóż, dwa lata temu, w przeciągu roku dwoje moich kolegów ze szkolnych ławek, ludzi, których znałam praktycznie od przedszkola i spędziliśmy całe 9 lat w szkole – odeszło… Dwa płomienie zgasły zdecydowanie zbyt szybko… Pamiętałam swoje dwie, zupełnie różne reakcje, kiedy się dowiedziałam o ich śmierciach, więc wiem, że przeżywanie żałoby nie jest z góry ustalone czy narzucone… Każdy ma prawo robić to inaczej. 

„Godność jest stanowczo przeceniana. Spokojnie można się bez niej obejść. Wiem, bo sam miałem taki okres. Za to bez śmiechu nikt nie może żyć. Z radością przehandluję godność za śmiech, bo godność jest tania, a śmiech bezcenny.”

Zanim napisałam dla was tę recenzję, poczytałam kilka innych. Zauważyłam zarzuty wobec zachowania sędziego Edwardsa. Pewnie, też uważam, że było głupie i nieadekwatne, jednak myślę sobie, że wiele ludzi przerzuca winę na kogoś, obwiniając go za czyjąś śmierć. On nie potrafił pogodzić się z przedwczesnym odejściem syna, miał pewnie wiele sobie do zarzucenia, więc taka była jego reakcja obronna. Jasne, wątek mimo wszystko pozostaje dość absurdalny, jednak do zdzierżenia. 

W moim odczuciu, trochę niepotrzebnie autor wlepił również wątek miłosny – ok, nie jest jakiś infantylny, co podkreśliłam już wcześniej, ale jednak zaburza główny przekaz. 

„Żałoba jest dziwna, uderza nagłymi falami, zaskakuje.”

Jeff Zentner zdecydował się poprzeplatać wątki dziejące się w teraźniejszości ze wspomnieniami. Dzięki temu możemy poznać i polubić członków brygady Sos. Muszę go pochwalić za kreacje bohaterów. Potrafił pokazać różnorodność ludzkich charakterów. Są to postacie rzeczywiste, a nie jak niekiedy bywa całkowicie odrealnione i wyrwane jakby z innej historii. Śmieszą, bawią, irytują, są ludzcy. 

Podobał mi się również sposób, w jaki pisze autor. Widać, że przychodzi mu to z łatwością. Stworzył dopracowaną, trudną historię, która chwyta za serce. Nie udziwnia języka – pisze prosto, jednak z dbałością o szczegóły. Potrafi wciągnąć czytelnika w wykreowany przez siebie świat. Manipuluje opowieścią w taki sposób, że każda strona ma niesamowite zabarwienie emocjonalne. 

Należy również zwrócić uwagę, na bardzo prostą, ale niezwykle wymowną i pasującą do treści okładkę. Mimo że z reguły lubię bardziej "ozdobne", ta naprawdę mi się podoba. 

„Ludzki umysł w każdej sytuacji dopatruje się związków przyczynowo – skutkowych. Dzieje się tak, ponieważ tego typu związki pozwalają nam zachować wiarę w rządzący wszechświatem porządek. A to wiara niełatwa nawet dla osób uznających istnienie jakiegoś rodzaju siły wyższej. Większość ludzi woli wziąć na siebie odpowiedzialność za tragedię, niż przyznać, że światem kieruje przypadek. Chaos nas przeraża. Podobnie jak myśl o tym, że władają nami kaprysy losu, wskutek których nawet dobrych ludzi może spotkać coś bardzo złego.”

Goodbye days ukazuje też walkę z samym sobą, walkę o powrót do normalności innej niż dotychczas, o pogodzenie się z sytuacją, o zaakceptowanie tragedii, znalezienia równowagi między poczuciem winy, a świadomością, że jednak nie przyłożyło się ręki do śmierci przyjaciół. 

„Wszechświat, los, są okrutne, ślepe. Wszystko, co się wydarza, ma bardzo wiele przyczyn. Do niektórych zdarzeń dochodzi w ogóle bez przyczyny. Nikt z nas nie jest dość silny, by udźwignąć ciężar odpowiedzialności za kaprysy świata. Zresztą byłoby to nieuczciwe.”

Nie ma książek doskonałych i ta również taka nie jest. Wydaje mi się jednak, że to bardzo ciekawa powieść. Emocjonalna, trudna, momentami może nawet przytłaczająca, jednak niosąca z sobą również nadzieję. Mamy tu zarówno ciekawych bohaterów jak i intrygującą historię. Goodbye days spodoba się zapewne nie tylko młodzieży, ale trafi do serca i poruszy niejednego dorosłego. Dzieje się tu sporo, jednak nie są to wydarzenia na siłę pchane do fabuły, byleby tylko czytelnik się nie znudził. Nie, autor doskonale wiedział, co chce napisać i to też zrobił. Polecam. 

„Śmierć kradnie wszystko poza naszymi historiami.”Jim Harrison


Za świetną książkę bardzo dziękuję Wydawnictwu Jaguar

2 komentarze :

  1. Już przeczytałam wiele dobrych recenzji na temat tej powieści i jestem nią bardzo zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam tą książke i jestem w niej bez apelacyjnie zabujana po uszyska!!*o*
    Buziaczki i zapraszam do nas.<33
    https://teczowabiblioteczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.