Strony

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

"Imperium burz" - Sarah J. Maas [PRZEDPREMIEROWO]

„Czy można marzyć o czymś więcej od życia nieograniczonego prętami klatki?” 


Nad Erileą gęstnieją czarne chmury. Erawan zbiera swoje złowrogie siły, by zadać światu ostateczny cios. Aelin Galathynius staje z nim do walki, by bronić królestwa i swoich bliskich. Dla Aelin droga do tronu Terrasenu dopiero się rozpoczęła. Młoda królowa cały czas poznaje swoje dziedzictwo i uczy się swojej magii. Im więcej jej używa, tym bardziej przekonuje się, jak potężny jest ogień krążący w jej żyłach. 

Ale wie, że toczącej się wojny nie wygra w pojedynkę. Są przy niej przyjaciele i ukochany Rowan, lecz to nadal za mało wobec mocy Erawana. Nadszedł czas szukania sprzymierzeńców. Kto odpowie na wezwanie królowej Terrasenu? 

Dla Aelin nie ma już odwrotu, świat, który zna, chwieje się w posadach pod naporem sił ciemności. Wrogowie otaczają ją ze wszystkich stron, w szranki poza Erawanem staje także legendarna, bezlitosna królowa Fae, która najwyraźniej ma wobec Aelin własne plany... Kiedy gra toczy się o tak wysoką stawkę, trzeba umieć poświęcić to, co najcenniejsze. Czasami jednak cena za zwycięstwo okazuje się zbyt wysoka... 

„Wszystko ma swoją cenę.” 

Otwarcie przyznam, że z każdym tomem coraz trudniej pisze mi się recenzję. Dlaczego? Sarah J. Maas funduje tyle wrażeń, tak dużo emocji, że niezwykle ciężko zebrać się do kupy przez kilka dni. 

Książkę skończyłam już kilka dni temu. Przyznam się otwarcie, że przeciągałam przeczytanie ostatnich dziesięciu rozdziałów z dwóch przyczyn. Z jednej strony, nie chciałam rozstać się z bohaterami, z drugiej, wiedziałam jak straszny los autorka zgotowała postaciom, ale również czytelnikom. Jak możecie się domyślać, popłynęły łzy... Powtórne czytanie książki nie pomogło. Powiem więcej, to chyba było jeszcze gorsze przeżycie. 

„Nawet gdy ten świat stanie się już tylko szeptem pyłu wśród gwiazd, nadal będę cię kochać.” 

Ten cytat rozwala mnie za każdym razem. Mimo że nie jestem zwolenniczką słodkich słówek i nie przepadam za wyidealizowaną miłością, wątek Rowelin kupuję w całości. Uwielbiam tę parę (choć, muszę przyznać, że autorka w tym tomie potraktowała ich historię dość powierzchownie. Miałam wrażenie, że wyszła z założenia, że czytelnicy i tak już ich polubili, dlatego skupiła się na innych „parach”.) 

„Walczyłbym do końca życia za szansę powrotu do ciebie.” 

Skoro już jestem przy wątkach romantycznych, powiem Wam, że jest ich sporo… Nie wiem, czy to raczej plus, czy minus. W końcu, ile może być sparowanych bohaterów w jednej książce?! Muszę jednak przyznać, że jestem wielką fanką Manon i Doriana. Ich historia nie jest przesłodzona i infantylna. 

„Nie sądzę, byś była w stanie dać mi to, czego naprawdę pragnę wiedźmiątko. Poza tym nie mam już zamiaru nigdy nikogo o nic błagać.”

W Imperium burz pojawia się kilku „nowych” bohaterów. Ich imiona przewijały się już na kartach historii lub mieli niewielkie epizody, jednak dopiero teraz poznajemy ich lepiej. Fenrys, Gavriel, Lorcan i kilka innych postaci. Zanim jednak opowiem Wam o świeżynkach, najpierw kilka słów o tych, których dobrze znamy i kochamy. 

Muszę przyznać, że w tej części jedna postać działała mi na nerwy. Był to… Aedion. Polubiłam go w Królowej cieni. Charakterny generał, Wilk Północy podbił moje serducho. Doceniłam go za przebiegłość i dążenie do celu. Podziwiałam wolę walki, niezłomność i siłę charakteru. Teraz, owszem, nadal jest odważny, skłonny do poświęceń, ale zaczął stroić fochy. Momentami zachowuje się jak rozpieszczony, rozkapryszony dzieciak. Naprawdę mam wielką nadzieję, że ogarnie się w kolejnej części. 

„To wcale nie takie trudne. Wiesz, oddawanie życia za przyjaciół.” 

Wielkim zaskoczeniem okazała się natomiast postać Doriana. Młody król zdecydowanie stał się facetem, którego kobiety pragną nie tylko za to, jak wygląda, ale również za to, jaki jest. Przyznam się, że odbierałam go jako uległego i pozbawionego charakteru „cieniasa”. (dobra, może nie aż tak po nim cisnęłam, ale chciałam żebyście właściwie odebrali mój punkt widzenia). Owszem, miał swoje momenty w poprzedniej części, jednak wciąż miałam jakieś „ale”. W Imperium burz okazał się cudowny. Jasne, nigdy nie można mu było odmówić inteligencji, teraz jednak jego przenikliwość, odwaga i nieustępliwość zbiły mnie z nóg. Uwielbiam go niemal tak mocno jak Rowana. 

Kolejnym zaskoczeniem okazała się postać Elide. „W małym ciele wielki duch”. Te słowa są idealnym określeniem Pani na Perranthcie. Zyskała moją sympatię i szacunek. 

„Myślę, że miłość powinna uszczęśliwiać. (…) Miłość powinna prowadzić do tego, że stajesz się kimś możliwie najlepszym.” 

Podobnie zresztą jak Manon. Przyznam się bez bicia, że w Dziedzictwie ognia ani trochę nie lubiłam tej postaci. Denerwowały mnie wątki Trzynastki. I najchętniej wywaliłabym je z książki. W Królowej cieni zaczęło się to powoli zmieniać. Dziedziczka Czarnodziobych zyskiwała moją sympatię, podobnie zresztą jej sabat. W Imperium burz kupiły mnie już całkowicie. 

„Manon zrozumiała wówczas, że są na tym świecie siły potężniejsze niż posłuszeństwo, dyscyplina i bezwzględność. Pojęła, że nie przyszła na ten świat bez duszy, że w jej piersi kryje się serce, gdyż to one błagały ją teraz, by nie opuszczała miecza. (…) W oczach towarzyszek broni z Trzynastki połyskiwało wybaczenie. Wybaczenie, wyrozumiałość i lojalność, która nie miała nic wspólnego ze ślepym posłuszeństwem, lecz została wykuta w ogniu bitew, wśród przeżywanych wspólnie porażek i zwycięstw. Wykuta w nadziei na lepsze życie w lepszym świecie.” 
Nie mogę również zapomnieć o Abraxosie. To jest dopiero słodziak. Nie wiem jak Wy, ale ja bym chętnie go przygarnęła. <3 <3 <3 

Jak już jesteśmy przy słodziakach, to należy wspomnieć również Fenrysa. Ach… Uwielbiam go ^^. 

Wiem, że wielką sympatię wśród czytelników zyskuje Lorcan. Z reguły lubię zimnych drani. Jego postać jednak zupełnie do mnie nie przemawia. Mam wrażenie, że jest tworzona na siłę. Jego niezdecydowanie i ślepe zapatrzenie w Maeve tak strasznie działa mi na nerwy, że aż ciśnienie mi skacze… Tej postaci mówię zdecydowane NIE. 


„Strach to kara śmierci.” 

Jeszcze kilka słów o Rowanie i Aelin. Rowana kocham całym sercem i nic tego nie zmieni. Nie wiem jak to możliwe, ale z każdą kolejną częścią uwielbiam go coraz bardziej. Aelin zaś się nie zmienia. Nadal jest tą skrytą zabójczynią, którą dobrze znamy. Inteligenta kobieca postać, twarda i odważna. (Mam wrażenie, że jakoś mało ich ostatnio w literaturze.) Lysandra również się nie zmieniła. Oddana sprawie, odważna. Świetna przyjaciółka. 

Głupio byłoby nie wspomnieć o Gavrielu, skoro o wszystkich napisałam kilka słów. Miałabym ochotę go przytulić i pocieszyć. Jest postacią tragiczną, która bardzo przypadła mi do gustu. 

„Była jasną gwiazdą pośród wieków ciemności. Udałbym się w ślad za nią na krańce ziemi, gdyby mi pozwoliła.” 

Imperium burz jest niesamowicie złożoną i dopracowaną historią. Bohaterowie zmagają się z różnymi problemami i próbują sobie z nimi radzić na wszelkie sposoby. Wielokrotnie przeżywałam małe zawały. Sarah J. Maas jest mistrzynią w tworzeniu intryg, kreowaniu historii, niespodzianek i… łamaniu serc. 

860 stron… Wiedziałam, że dostanę kawał dobrej historii, jednak w najśmielszych marzeniach nie spodziewałam się, że otrzymam taką niesamowitą przygodę z tyloma wątkami, z powiązaniami z przeszłością, z tajemniczymi przepowiedniami.

Brakuje mi bardzo jednej sceny, ale nie można mieć przecież wszystkiego...

„Lęk przed utratą może cię zniszczyć równie skutecznie jak sama utrata.” 

Mroczny król nadchodzi, nieśmiertelna królowa zaciska swoje macki. (Wiedziałam, że jest suką, ale po tej części zyskała miano królowej czarnych charakterów. Pałam do niej taką nienawiścią, że aż brak mi słów!) 

„Wszedłbym w samo serce płonącego piekła, by cię odnaleźć.” 

Każda książka Maas jest lepsza od poprzedniej. Nie wiem jak autorka to robi. Jej niesamowita wyobraźnia niezmiennie mnie zachwyca. Uwielbiam zagłębiać się w jej książki. Tonąc w świecie jej historii. Pochłaniam jej książki jednym tchem. Tak było i tym razem. Imperium burz zrobiło na mnie ogromnie wrażenie. 

Styl Maas jest już chyba wszystkim znany. Jednak kilka słów chyba nie zaszkodzi. Osobiście bardzo go lubię. Nie ma zbędnych opisów, ani słów z kosmosu. Bogate słownictwo jest świetnym dopełnieniem niesamowitej historii. Historii, która podbija serca. Łezka kręci się w oku, ciśnienie podskakuje co kilka stron, a małe zawały są na porządku dziennym. 

„Myślę, że miłość powinna uszczęśliwiać. (…) Miłość powinna prowadzić do tego, że stajesz się kimś możliwie najlepszym.” 

Imperium burz to świetna kontynuacja bestsellerowego cyklu Szklany tron. Pełna intryg, politycznych gierek i balansowania na granicy życia i śmierci. Tajemnica goni tajemnicę, a ogrom złożoności opowieści zachwyca. Wyjątkowi bohaterowie i wspaniały, dopracowany świat. Czego chcieć więcej? 

Całość uzupełnia bardzo ciekawa przyciągająca wzrok okładka, która świetnie nawiązuje do treści opowieści. 

Z niecierpliwością czekam na kolejny tom. Zakończenie powieści, to chyba najgorsza rzecz jaką mogła nam zrobić Sarah J. Maas. Autorka chyba bardzo lubi znęcanie się nad czytelnikiem. Oddam jej jednak, że było niemałym zaskoczeniem. Ostatnie rozdziały to prawdziwe mistrzostwo. (Osobiście zaczęłam błagać niebiosa, by nie skończyło się to tak, jak to w tym momencie wygląda.) Wracając jednak do sedna. Szósta część Tower of Dawn będzie miała swoją premierę 5 września. Nie wiadomo, kiedy będziemy mogli przeczytać ją w Polsce. Ma to być historia Chaola, jednak bardzo liczę na to, że poznamy kontynuację losów głównych bohaterów. 

Za książkę dziękuję wydawnictwu Uroboros <3



PS słyszeliście już może piosenkę inspirowaną serią Szklany tron??






10 komentarzy :

  1. Nie czytałam poprzednich części serii, więc ciężko odnieść mi się do całości, ale na razie odpuszczam młodzieżówki. W żadnym razie nie jestem ich przeciwniczką, niemniej muszę się trochę zdystansować, bo jednak kojarzą mi się z ckliwymi historyjkami miłosnymi... I jak na złość ;) swoją recenzją potwierdziłaś moje obawy.
    /Pozdrawiam,
    Szufladopółka

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja tam wielbię Lorcana... Pomijam fakt, że został już oficjalnie mianowany moim mężem :P Elorcan to wprawdzie piękna para, choć nie ukrywam, że wolałabym widzieć siebie na miejscu Elide :'D A ta zmiana Doriana... Mhm, takie cuś mi się podoba ^^ Teraz tylko jakoś przeżyć to wyczekiwanie na kolejny tom :(

    Pozdrawiam cieplutko ^^
    Książki bez tajemnic

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowna recenzja, pokazująca dokładnie czego spodziewać po książce i jej ukrytego potencjału, choć nie, chwila. Potencjał w książce nie jest ukryty a wypływa strumieniami, gdyby książka mogła się pocić ta pociłaby się zajebistością. Super historia, non stop coś się dzieje, niesamowite zwroty akcji, poświęcenie dla kraju, patriotyzm, rodżin przyjaźń i pikanteria związków, do tego mnóstwo trudnych wyborów, okropnych, niehonorowych przeciwników i zniszczenia. Dobrze że od czasu do czasu mamy gorących facetów, WSZYSTKICH FACETÓW, nie że coś ci zarzucam albo sugeruję, skąd. Myślę, że książka zasługuje na każdą wydaną zlotówkę, a ty zaslugujesz na order, bo w świetny sposób propagujesz ją na arenie polskiego czytelnictwa. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładne zdjęcia w recenzji. Akurat ja nie jestem fanem fantastyki, więc książka nie dla mnie, choć myslę, że byłaby ciekawa. Świetna recenzja!
    pozdrawiam
    polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaa - już nie mogę się doczekać, aż wpadnie w moje łapki i będę mogła ją wreszcie przeczytać <33
    Bardzo ciekawi mnie wątek wiedźm i Elide. Co do Rowana i Aelin... zdecydowanie wolałam ją z Chaolem, za Rowanem w sumie tak średnio przepadam. :/ Chaol wymiata! <333 No i Dorian też <33 :D
    Już nie mogę się doczekać czytania i liczę na to, że autorka zaserwuje mi masę emocji, tak jak w poprzednich tomach. :)
    Pozdrawiam! :)
    http://recenzjeklaudii.blogspot.com/2017/04/pomerdany-konkurs-wygraj-ksiazke-by.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękne cytaty. Mam nadzieję, że uda mi się niedługo przeczytać serię :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi nie śpieszy się do przeczytania tej książki. Za bardzo zawiodłam się na poprzednich częściach. Może kiedyś przeczytam. Jednak to jeszcze nie ten czas xD
    Pozdrawiam!
    https://recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. To było takie genialne, że aż brak słów <3

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna recenzja, choć z niektórymi szczegółami się nie zgadzam, np. ja uwielbiam Lorcana, za to, że jest taki twardy, inny, nie jest przesłodzony jak to się często postaciom zdarza. Choć uwielbiam tą serię to powoli niepokoi mnie jej długość, obawiam sie, że zacznie się ciągnąć. Postaci coraz bardziej się zmieniają względem pierwszej części i do pewnego momentu rozumiem te zmiany, ale duch pierwszej części dla oddala się coraz bardziej.
    a tutaj moja recenzja innej książki Sarah http://odbijajacksiazki.blogspot.com/2017/06/dwor-cierni-i-roz-recenzja.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Książkę czytałam z zapartym tchem- chciałam ją skończyć, żeby dowiedzieć się jaki będzie finał, a jednocześnie nie chciałam by się kończyła, bo widziałam, że pozostawi we mnie uczucie pustki. Recenzja świetna! Zgadzam się ze wszystkim, oprócz surowej oceny Lorcana, ja bardzo go polubiłam, a z drżeniem rąk czytałam fragment spotkania Lorcana, Gavriela, Fanrysa i Elide. Bałam się tego, jak autorka rozwiąże problem przysięgi bezwzględnych Fae dotyczących zabójstwa Lorcana. Teraz z niecierpliwością czekam na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.