Była ogniem. Była ciemnością. Była pyłem, krwią i cieniem.
Zabójczyni – Opowieści to nowa wersja opowiadań pani Maas. Nowa, no może nie do końca, lepszym określeniem w tym przypadku byłoby „wzbogacona”. Wzbogacona o jedno opowiadanie – Zabójczyni i uzdrowicielka. W tej konkretnej wersji znajdziemy więc następujące historie:
Zabójczyni i Władca Piratów
Zabójczyni i uzdrowicielka
Zabójczyni i Czerwona Pustynia
Zabójczyni i podziemny świat
Zabójczyni i Imperium Adarlanu
Książka jest prequelem cyklu Szklany Tron. Zastanawiałam się jak napisać tę recenzję i szczerze powiedziawszy, nie doszłam do żadnych konkretnych wniosków. Postanowiłam więc, że tak po prostu sobie „pogadam”.
- Myślisz, że po śmierci zostaniemy ukarani za to, co zrobiliśmy za życia?- Myślę, że po śmierci, bogowie nie będą mieli pojęcia, co z nami począć- odparła.
Jak już pewnie wiecie, jestem fanką twórczości Maas, ale szczególnie ukochałam sobie właśnie historię bezwzględnej zabójczyni. Uwielbiam plejadę bohaterów przewijających się przez karty kolejnych powieści, kocham kolejne przygody i niebezpieczeństwa z jakimi muszą się mierzyć Dorian, Aedion, Lysandra, Manon czy <3 Rowan <3 i Aelin. Dlatego też nie powinien Was dziwić fakt, że sięgnęłam i po zbiór opowiadań. Ci, którzy są na bieżąco z cyklem Szklany tron zapewne pamiętają Sama. No, może to trochę zbyt duże określenie. Wiemy, że był pierwszą miłością Celaeny, i że zginął tragicznie, ale poza tym informacji mieliśmy niewiele.
Uwierzyła w to, że może kochać Sama i nie ponieść za to kary. Tymczasem kupiec handlujący pajęczym jedwabiem powiedział jej kiedyś, że wszystko ma swoją cenę. Nie pomylił się.
Dzięki tej książce mamy możliwość poznać chłopaka, który zdobył serce zabójczyni. Nie powiem, że jest łatwo, o nie, co to to nie. Sarah J. Maas po raz kolejny wbija nam nóż prosto w serce. Jedynym „pocieszeniem” jest fakt, że znaliśmy zakończenie i w pewnym stopniu mogliśmy się na nie przygotować. Sam jest postacią, którą nie sposób nie polubić. Zupełnie inny niż Rowan, inny nawet niż Chaol. Chłopak, który dorastał w świecie zabójców, który był jednym z najlepszych, pozostał dobry, czuły i kochany.
Niemy Mistrz powiedział jej, że każdy człowiek inaczej radzi sobie z bólem, Niektórzy usiłują go utopić, inni zaczynają go kochać, a jeszcze inni pozwalają, by przekształcił się w furię.
Opowiadania pozwalają nam jednak nie tylko poznać Sama. Możemy bliżej zaznajomić się z Arobynem czy Lysandrą (choć ona jest raczej na dalszym planie). Swoją drogą nienawidzę kolesia jeszcze bardziej.
Wiedział, że słowa mogą okazać się równie groźne, jak stal.
Czy mogłabym się do czegoś przyczepić? Raczej nie. Nie wiem czy wynika to tego, że naprawdę bardzo lubię pióro Maas czy po prostu książka jest naprawdę tak dobra. Wiem jedno, Zabójczyni – Opowieści, to historia bardzo dynamiczna. Następuje tu wiele zwrotów akcji. Miłość, zdrada, śmierć… Mroczne intrygi, tajemnice, walka o swoje ideały.
- Nie mam imienia - prychnęła - Jestem tą, kim każą mi być strażnicy mojego przeznaczenia.
Czy książkę powinno czytać się jako pierwszą? Według mnie, niekoniecznie. Muszę przyznać, że cieszę się nawet, że czytałam ją później. Wydaje mi się, że dzięki temu lepiej zrozumiałam motywację głównej bohaterki. Fajny był ten nieznany rąbek tajemnicy, ta zagadka, która towarzyszyła mi przez książki z cyklu Szklanego Tronu. Jaki był Sam, dlaczego Celaena zachowuje się w taki a nie inny sposób. W „Opowieściach” poznajemy ją, kiedy żyje jeszcze w mrocznym półświatku, kiedy jej dniem codziennym jest przebywanie i ćwiczenia w Gildii Zabójców, kiedy musi wykonywać misje. Wydaje mi się, że im później przeczyta się tę książkę, to tym lepiej ona „smakuje”.
Nie było tu miejsca na błąd. Nie było miejsca na strach, czy smutek, nie było miejsca na nic poza oślepiającą furią i głodnym, bezlitosnym wyrachowaniem.
Podzielę się też z Wami tytułem mojej ulubionej opowieści. Myślę, że to będzie fair. Może Was to zaskoczy, a może nie, ale najbardziej przypadła mi do gustu Zabójczyni i Czerwona Pustynia. Chociaż muszę przyznać, że wybór tylko jednej historii nie należał do łatwych. Każda z nich jest bowiem wyjątkowa, każda, na swój własny sposób, magnetyczna.
Nie chciała wkraczać do świata, w którym już go nie było. Patrzyła więc na przesuwające się światło i nie obchodziło jej to, że świat trwał bez niej.
PS mam nadzieję, że lubicie niespodzianki, bo już wkrótce na blogu pojawi jedna, związana właśnie z tą pozycją :)
Nowelki podobały mi się o wiele bardziej niż pierwszy tom. :D
OdpowiedzUsuńJa te nowelki czytałam wszystkie osobno oprócz tej jednej dodatkowej, która mnie zaskoczyła.
OdpowiedzUsuńChyba najbardziej podobała mi się nowelka ,,Czerwona Pustynia" reszta była takie sobie. :)
Lost in my books
Przede mną jeszcze Szklany tron :D Kurde, zapomniałam, że obiecałam, iż recenzja tej ksiązki pojawi się jeszcze w lutym, a na razie mam inne plany, coś czuję, że czytelnicy mnie zabiją O.o
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że okładka jest piękna, no i pasuje do całej serii, w przeciwieństwie do poprzedniej wersji tych opowiadań :D
Kasia z Kasi recenzje książek
Ja muszę w końcu dorwać tą książkę, muszę w końcu się przekonać czym tak się wszyscy zachwycają. Bo mam wrażenie, że jestem sto lat za wszystkimi.
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Fantastic books
Uwielbiam ją! Celaene i cały "Szklany Tron", co prawda mam za sobie jedynie tom pierwszy i dwie nowelki ale z cała przychylnością mogę to stwierdzić! :)
OdpowiedzUsuńprzeczytalem-oceniam.blogspot.com/
Uwielbiam twórczość Maas ale po nowelki sięgnęłam na sam koniec, po przeczytaniu "Imperium Burz". Cealena była moją ulubioną bohaterką ale teraz jak przeczytałam prequel tej historii to jest mi bardzo przykro, że Cealena nie pomściła Sama...Koniec końców Arobynna zabiła Lysandra. Do samego końca miałam wrażenie, że Cealena (Aelin) darzy Arobynna jakimś dziwnym uczuciem..Jestem ciekawa Twojej opinii na ten temat ☺
OdpowiedzUsuń