„Czasami kiedy błądzimy po omacku, wpadamy na jakiś dobry pomysł.”
Na książkę wpadłam kiedyś przypadkowo na lubimyczytac.pl. Wyświetliła mi się bodajże w pozycjach dla mnie rekomendowanych. Początkowo podeszłam do niej sceptycznie. Anioły, któr
e przybyły wymierzyć koniec ostateczny. Nie, przecież to nie może nic ciekawego. Pewnie kolejny banalny, paranormalny romans. Postanowiłam jednak dać jej szansę ze względu na naprawdę wysoką ocenę książki. Czy się zawiodłam?
e przybyły wymierzyć koniec ostateczny. Nie, przecież to nie może nic ciekawego. Pewnie kolejny banalny, paranormalny romans. Postanowiłam jednak dać jej szansę ze względu na naprawdę wysoką ocenę książki. Czy się zawiodłam?
Koniec świata się zbliża. Anioły zstąpiły na ziemię. "Aniele, stróżu mój... szeptaliśmy przez setki lat. Myliliśmy się. Teraz to właśnie ONE okazały się naszym największym koszmarem." Państwa upadły. Szpitale, szkoły, urzędy przestały działać. Komórki i komputery stały się nieprzydatnymi atrapami. Nigdzie nie jest bezpiecznie...
Dlaczego anioły zstąpiły na ziemię? Dlaczego ucieleśnienie naszych snów i marzeń stało się naszym koszmarem na jawie?! Czy ludzkość zdoła przetrwać tę próbę? Czy przeciwstawi się boskiej potędze aniołów?
Jak w tym wszystkim odnajdzie się siedemnastoletnia Penryn, której anioły porwały siostrę? Która sprzeniewierzając się wszystkiemu w co wierzy, sprzymierzy się z największym wrogiem – jednym z oprawców ludzi – upadłym aniołem? Czy uda im się współpracować? Co zrobi dziewczyna postawiona przed dramatycznym wyborem? Czy może zaufać jednemu z NICH?
"Angelfall" to trzymająca w napięciu, momentami brutalna i krwawa opowieść o końcu świata.
Mroczną atmosferę książki równoważą pełne humoru dialogi, a postapokaliptyczny mrok rozjaśniają promyki nieoczekiwanie rodzącego się uczucia.
„Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, jak wielkim zwycięstwem jest przeżycie kolejnego dnia.”
Szczerze przyznam, że byłam naprawdę pod wrażenie, że 300 stronicowa książeczka może kryć tak wiele ciekawych i trzymających w napięciu wydarzeń. Historia opisana przez Susan Ee, jest wręcz nimi naszpikowana. Nie sądziłam, że opowieść o nadciągającym końcu świata, z wiszącą nad głowami zgrają aniołów, może mnie aż tak wciągnąć. (Mama to nie miała już do mnie siły, kiedy mówiła, że coś mam zrobić, a ja siedziałam z nosem w książce i powtarzałam jak mantrę „zaraz, zaraz, zaraz…”)
Wielkim plusem samej historii są dialogi. Autentyczne, zabawne. Utarczki słowne bohaterów rozbawiają (tak, chcichrałam się jak głupia i musiałam znosić dziwne spojrzenia rzucane przez rodzinę).
Muszę przyznać, że Raffe zdobył moje serce (no, może nie awansował na książkowego męża, ale zdecydowanie zwrócił moją uwagę). Lubię taki typ bohaterów w książkach. Taki słodko – gorzki.
Penryn też jest ciekawą bohaterką. Lojalna i dzielna. Dziewczyna boi się śmierci, boi się oprawców, ale ma w sobie odwagę, która pomaga jej przezwyciężać trudności. Jest gotowa zrobić wszystko dla ludzi, na których jej zależy.
Ciekawą postacią jest również matka głównej bohaterki. Skomplikowana, zaburzona. Bardzo trudno ją rozgryźć. Czy rzeczywiście jest „psychiczna” czy może widzi więcej niż inni, może dostrzega prawdę?
„Prawda jest taka, że wszyscy poruszamy się po omacku i czasem potykamy się o coś strasznego.”
Spodobała mi się wizja autorki, która nie przedstawiła aniołów jako cudownych, nieskazitelnych, idealnych. Brudna polityka – pewnie, podkładanie sobie świni – jak najbardziej, przekręty – czemu nie, przeraźliwe eksperymenty i ostre imprezy – zawsze i wszędzie.
Romans, którego tak bardzo się obawiałam dopiero się zarysowuje. W sumie to tak naprawdę to określenie nie bardzo nawet tu pasuje. Myślę, że na obecnym etapie lepszym słowem jest przyjaźń. I wiecie co? Bardzo mnie to cieszy. Mam po dziurki w nosie banalnych romansów, w których dziewczyny od razu wpadają w sidła uczuć zakazanego obiektu westchnień.
Początkowo nie mogłam przywyknąć do stylu autorki. Właściwie sama teraz nie wiem dlaczego. Książka jest mroczna. Trudno znaleźć iskierki nadziei, dla nas, dla ludzi? Czym jesteśmy bowiem w obliczu boskiej mocy?! Ale prawda jest taka, że niezłe z nas cholery. Nie lubimy się poddawać. Czy jednak walka ma sens?
Historia Susan Ee zaciekawiła mnie tak bardzo, że czekam na dostawę kolejnych części.
PS chyba przyznacie, że poniższy art jest boski <3
Też polubiłam tę książkę :) I ta okładka - świetna! :)
OdpowiedzUsuńO tej książce słyszałam bardzo dużo. Niestety ja nie miałam okazji przeczytać, ponieważ nie wpadła w moje ręce, ale wciąż bym chciała.
OdpowiedzUsuńPrzez ciebie teraz będę musiała ją jak najszybciej zamówić ;//.
zapraszam cię na dwie nowe recenzje! polecam-goodbook.blogspot.com
pozdrawiam x
Czytałam całą trylogię i bardzo mi się spodobała. Szczególnie, że autorka miała kompletnie inną wizję aniołów, a bohaterowie niesamowicie wyraziste charaktery. Kolejne tomy są jeszcze lepsze, niż pierwszy! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Zagubiona w słowach
Super, książka jak najbardziej dla mnie więc zapisuję na listę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń