poniedziałek, 11 lipca 2016

Moje córki krowy

Moje córki krowy Kingi Dębskiej to książka, po którą, mimo jej niewątpliwej popularności, nie miałabym potrzeby sięgać; nie kupiłabym, nie szukałabym w bibliotece (jednak dostałam, więc należało przeczytać). Nie dlatego, że jest zła - bo nie jest - z powodu tematu. Nigdy nie zaliczę jej 
do ulubionych i raczej na pewno do niej nie powrócę, ponieważ działa na mnie wyjątkowo przygnębiająco. Już od początku było wiadomo, jak musi się skończyć. Przypomina, że jesteśmy 
na chwilę, nie znaczymy zbyt wiele, a wobec nieuleczalnej choroby i wszystkiego, co z sobą niesie, czujemy się bezgranicznie bezradni i choćbyśmy poruszyli niebo i ziemię, na pewne rzeczy nie mamy najmniejszego wpływu. 

To jednak tylko część prawdy o literackim debiucie Kingi Dębskiej. Moje córki krowy to również opowieść o miłości. Oddaje jej istotę, wpisując się w definicję Ericha Fromma, wg której:


miłość jest pewną właściwością charakteru, która określa stosunek człowieka do świata w ogóle, 

a nie do jednego „obiektu” miłości, (…) zawiera w sobie troskę, poszanowanie, odpowiedzialność, poznanie. (…)Kochać to znaczy przede wszystkim dawać, nie brać.



Główne bohaterki – siostry Marta i Kasia – kobiety po czterdziestce, muszą stawić czoło nieuleczalnym chorobom rodziców. Każda z nich zrobiłaby wszystko, aby ich uratować; obie próbują jakoś sobie radzić z tragedią, nie „rozsypać się”, przetrwać. Niby mają siebie, jednak nie potrafią się porozumieć - wzajemnie się obwiniają i ranią, obie czują się samotne w swoim cierpieniu. 

Marta – starsza z sióstr, słynna serialowa aktorka - to samotna matka dorosłej już Zuzi. Mimo wielu romansów nie ułożyła sobie życia z żadnym mężczyzną. Na zewnątrz twarda, zimna i pewna siebie, w rzeczywistości „jest małą dziewczynką”, alkoholem „znieczula się na rzeczywistość”, która ją przerasta. Marzy o kimś, kto zrozumiałby to, co czuje - dojmujący ból i paraliżujący strach, o kimś, kto pomógłby przetrwać koszmar. Nie ma nikogo takiego, więc kryje się za maską – gra silną.

Kasia nie lubi swojej pracy „tkwi uwięziona w małżeństwie, które od dawna jest wydmuszką”, jej nastoletni syn Filip „pali trawę”. Od wczesnego dzieciństwa zazdrościła Marcie wszystkiego, począwszy od wyników w nauce, skończywszy na więzi z ojcem. Do czasu szczerej rozmowy w lesie widzi w siostrze „zimną egoistyczną sukę”, która nawet córkę podrzuciła na wychowanie rodzicom. Marta wcale nie myśli o niej lepiej. Według niej Kasia to egzaltowana histeryczka 
i wyrachowana zazdrośnica żyjąca na konto rodziców. Zbliża je dopiero wspólna tragedia. Zaczynają rozumieć, że mimo wcześniejszych animozji są sobie bliskie i w przyszłości będą mogły na siebie liczyć.

W książce podoba mi się narracja. Poznajemy te same sprawy z punktu widzenia dwóch różnych osób. Bohaterki mówią to, co czują, nie wysilając się na wyszukany, wygładzony język. Dzięki temu opowieść jest wiarygodna, a bohaterowie ludzcy. To nie papierowe twory, lecz normalni ludzie – kochają, cierpią, marzą, buntują się i (podobnie jak wielu z nas) przeklinają państwową służbę zdrowia. 

Jest też coś, co zupełnie mnie nie przekonuje, wydaje się przesadzone – romans Marty z lekarzem, który operował oboje rodziców. To, moim zdaniem, osłodzenie doznanych przeżyć, zbędna i dodana na siłę próba poprawy samopoczucia zarówno bohaterki, jak i czytelnika.

Recenzja - Katja

10 komentarzy :

  1. Nie czytałam tej książki i nie wiem czy przeczytam. Może... W każdym razie nie jest ona na mojej liście "must have".
    Buziaki,
    ksiazkowezamieszanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę bardzo chcę przeczytać głównie z powodu iż jest to książka polskiej autorki. Może kiedyś po nią sięgnę :)
    pomiedzy-wersami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że nie porównałaś, jak książka wypada w stosunku do filmu - to mogłoby być ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam o tej książce wiele dobrych rzeczy. Aczkolwiek od ludzi, którzy uwielbiają przygnębiające książki. Może to właśnie dlatego "Moje córki krowy" dostały od nich tak wysokie noty. Ja czytam zdecydowanie po to, żeby się zrelaksować, dlatego myślę, że nieprędko sięgnę po tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka raczej nie dla mnie, stwierdziłam to już po tytule i okładce...Kiedy przeczytałam opis to już w ogóle stwierdziłam, że odpada.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lektura nie dla mnie. Po pierwsze tematyka, wątek miłosny ostatnio mógłby dla mnie nie istnieć, a w tej historii wydaje mi się kompletnie zbędny, ponad to mam uprzedzenia do polskich twórców i rzadko sięgam po literaturę, którą tworzą. Przykre, ale niestety prawdziwe. Tej historii mówię zdecydowane nie.
    Pozdrawia Dominika z Wielopasja

    OdpowiedzUsuń
  7. Typowa rodzinka... w sumie z czystej ciekawości bym przeczytała tą książkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś tak mnie nie pociąga ani do filmu, ani do książki :/

    OdpowiedzUsuń
  9. O książce oczywiście słyszałam, głównie poprzez film, ale podobnie jak Ty nie miałam (i nadal nie mam) potrzeby sięgnięcia po to. Nie mówię, że jest zła, bo jej nie znam, ale całkowicie nie mam na nią ochoty.
    Pozdrawiam!
    Czytam, piszę, recenzuję, polecam

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, nominowałam Cię do TAGu ---> http://podroze-w-ksiazki.blogspot.com/2016/07/paranormal-book-tag.html
    Mam nadzieję że weźmiesz udział. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.